Jak na razie w kontynuacji hossy nie przeszkadza fakt, że amerykański indeks giełdowy jest dużo wyżej, niż teoretycznie powinien być na bazie historycznej korelacji z zyskami spółek.
Zgodnie z tradycją bierzemy pod lupę najnowsze osiągnięcia finansowe amerykańskich korporacji wchodzących w skład indeksu S&P 500. W chwili pisania niniejszego artykułu dysponujemy zagregowanymi danymi dla ponad 80 proc. firm z tego indeksu za IV kwartał 2020 (brakujące dane uzupełnione są szacunkami). Jak zawsze opieramy obliczenia na bazie danych S&P Global.
Na początek przyjrzyjmy się wynikom w pojedynczym kwartale. Wg cząstkowych danych zysk operacyjny („oczyszczony") przypadający na S&P 500 wyniósł niecałe 35 pkt indeksowych. Oznacza to, że był o 12 proc. mniejszy niż w IV kwartale 2019. W przypadku zysku raportowanego (z reguły niższego, a przy tym bardziej chwiejnego niż operacyjny) spadek wyniósł wstępnie 19 proc.
Widać zatem, że amerykańskie korporacje nie otrząsnęły się jeszcze w pełni po szoku związanym z pandemią. Ale postęp – i to znaczny – jest jednak widoczny. Bo przecież w fatalnym I kwartale ub.r. zysk operacyjny był aż o połowę (!) mniejszy niż w analogicznym kwartale 2019 r.
Swoją drogą warto dodać, że skoro I kw. ub.r. był najgorszym momentem, jeśli chodzi o skalę spadku zysków, to począwszy od trwającego I kwartału 2021, będzie działał silny efekt bazy, tzn. powinniśmy obserwować spektakularną dynamikę poprawy wyników w ujęciu rok do roku.