Zakończone chwilę temu w Auckland 36. regaty o Puchar Ameryki tylko potwierdziły, że trudno znaleźć inną, tak cenną i niedostępną nagrodę wielkiego sportu. Zdobyli ją, a właściwie obronili po czterech latach, Nowozelandczycy, którzy ze wsparciem rządowym stworzyli kolejny raz syndykat Emirates Team New Zealand i na jachcie o tej nazwie pokonali w finale na wodach Zatoki Hauraki 7:3 włoskich rywali z Luna Rossa Prada Pirelli.
Ukryte za ogólnokrajową radością pytania o koszt tego prestiżowego sukcesu nie znajdują prostych odpowiedzi. Nie jest łatwo policzyć skumulowane czteroletnie nakłady na zaprojektowanie i wykonanie ultranowoczesnego jachtu, utrzymanie licznego zespołu żeglarzy i osób wspomagających na nabrzeżu (to ok. 150 osób), na transport jednostek (zwykle wykonuje się dwa bliźniacze jachty) po świecie na treningi i regaty poprzedzające wielki finał, wreszcie na komunikację, oprawę medialną i reklamę przedsięwzięcia. Nie jest łatwo, bo w grę wchodzą liczne tajemnice technologiczne, także walka o zdobycie najlepszych specjalistów w branży oraz, może przede wszystkim, potężne osobiste ambicje zamożnych inwestorów. Wygrać trudno, przepłacić łatwo.
Willa dla sternika
Mistrzowie z Nowej Zelandii od lat są w uprzywilejowanej sytuacji, gdyż żyją w kraju, gdzie żeglarstwo jest stylem życia większości obywateli. Jednak nawet tam, gdzie rząd daje 40 mln dol. z państwowej kasy na przygotowanie ekipy i jeszcze więcej na działania wokół imprezy, były zacięcia w finansowaniu, wynikające głównie z trudności oddzielenia zadań żeglarskich od przygotowania organizacyjnego samych regat w Auckland.
Wiedza o funduszach pozyskanych przez lidera Team New Zealand i jednocześnie szefa tegorocznego America's Cup Event Granta Daltona jest zatem niepełna, ale wiadomo, że Team New Zealand tradycyjnie miał wielu sponsorów korporacyjnych, takich jak Emirates, Omega, Toyota, Spark, Genesis, Steinlager, HP i SkyCity.
Większość z tych firm jest zakorzeniona w sporcie, w szczególności w żeglarstwie, od lat. Omega wspiera zespół ETNZ od 1995 roku, przy okazji po raz trzeci odgrywając rolę oficjalnego chronometrażysty regat o Puchar Ameryki (wcześniej w 2000 i 2003 r.) i dając sobie dobry powód, by zaprezentować światu okolicznościowe wydania zegarka z serii Seamaster.