Tanio to już było – do takiego wniosku można dojść, obserwując jak zachodni decydenci planują „ocalić klimat" i dokonać transformacji gospodarki. Nie ukrywają, że koszty tej transformacji zostaną przerzucone w dużym stopniu na konsumentów. – Wymagamy wiele od naszych obywateli, też wiele od firm, ale w słusznym celu. Chcemy, żeby ludzkość uniknęła wojen o wodę i pożywienie – w ten sposób Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, uzasadnia plan Fit for 55, przewidujący bardziej restrykcyjną politykę klimatyczną UE. W projekcie tym jest mowa m.in. o objęciu systemem handlu emisjami CO2 transportu i budownictwa. Przypomnijmy, że cena certyfikatu emisyjnego sięgnęła na początku lipca rekordowego poziomu 57,7 euro za tonę i była o blisko 140 proc. wyższa niż rok wcześniej. Wrażliwy na spekulację system handlu emisjami przyczynił się w ostatnich latach do znaczącego wzrostu cen prądu w UE, można się więc spodziewać, że jego rozszerzenie na transport i budownictwo również będzie miało bolesne skutki. Już pojawiają się prognozy mówiące o cenie benzyny sięgającej przed 2030 r. 8 zł za litr, o rosnących kosztach ogrzewania mieszkań oraz o upadku tanich linii lotniczych. Timmermans twierdzi jednak, że na pocieszenie Europejczycy dostaną wyrównawczy fundusz socjalny, z którego rządy będą mogły im wypłacać rekompensaty.
W USA na razie nie jest szykowana taka terapia szokowa dla gospodarki. Administracja prezydenta Bidena jedynie kładzie duży nacisk na zielone inwestycje w swoich programach stymulacyjnych. Nie przeszkadza to jednak wielu Amerykanom (zwykle wyborcom republikanów) narzekać na to, że ta zielona stymulacja przyczyni się do podsycenia inflacji. Narzekają oni już na wzrost cen paliw i widzą jego związek z niektórymi antynaftowymi decyzjami administracji. Samochody elektryczne, panele słoneczne i turbiny wiatrowe są zaś urządzeniami, których produkcja przyczynia się do podbicia cen wielu surowców. Czy można się więc spodziewać, że zielona transformacja doprowadzi do tego, że stosunkowo wysoka inflacja zostanie z nami na dłużej?
Ciężar do udźwignięcia
„By zrozumieć nową presję inflacyjną, można zacząć od prezentacji Billa Gatesa poświęconej »zielonej premii« w jego książce »Jak uniknąć katastrofy klimatycznej«. Ta premia to według Gatesa »różnica w kosztach pomiędzy produktem, którego stworzenie wymaga emisji węglowych, i alternatywą, która tych emisji nie wymaga«. Wygaszanie przemysłu węglowego, naftowego i gazowego oraz zastąpienie ich odnawialnymi źródłami energii będzie kosztowne. Kosztowny będzie również zwrot ku samochodom elektrycznym, a także odpowiednie dostosowanie domów oraz biur. »Zielona premia« jest więc inflacyjna. Musimy zaakceptować to, że przynajmniej przez pewien czas będziemy musieli płacić więcej, by spełnić cele neutralności węglowej" – pisze Steven Desmyter, jeden z szefów działu odpowiedzialnego inwestowania w firmie zarządzającej aktywami Man Group.
Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że koszt włączenia transportu drogowego oraz budownictwa mieszkaniowego w UE do systemu handlu emisjami wyniesie w latach 2025–2040 aż 1,11 bln euro. W przeliczeniu na gospodarstwo domowe będzie to rocznie 373 euro w przypadku transportu oraz 429 euro w przypadku budynków mieszkalnych. „Co istotne, średni wzrost wydatków na energię z tytułu kosztów emisji z transportu dla gospodarstw domowych UE27 w I kwintylu dochodowym może wynieść 44 proc., podczas gdy wzrost z tytułu kosztów emisji pochodzących z budynków mieszkalnych może osiągnąć 50 proc. W przypadku Polski przez koszty emisji z budynków mieszkalnych wydatki na energię wśród najbiedniejszych gospodarstw domowych zwiększą się o 108 proc." – piszą analitycy PIE.
Są też jednak wyliczenia mówiące, że wpływ programu Fit for 55 na inflację w Unii Europejskiej będzie dosyć ograniczony. – Obecnie mamy do czynienia z trzema filarami inflacji. Pierwszym z nich są zatory w łańcuchach dostaw, które mają charakter cykliczny. Drugim jest lewicowa polityka, taka jak wymuszony wzrost płac w USA, a ten czynnik można prawdopodobnie uznać za strukturalny. Trzecim są kwestie związane z ESG (ochroną środowiska, sprawami społecznymi oraz jakością zarządzania), a także zielona inflacja, czyli czynniki strukturalne. Jeśli unijny Zielony Ład zostanie wdrożony tak, jak się oczekuje, to strukturalnie podwyższy on inflację. Obecnie jest jednak zbyt wcześnie, by ocenić jego realne skutki. Spodziewam się jednak, że może on przyspieszyć inflację konsumencką o 0,1–0,2 pkt proc. rocznie, a to oznacza, że nie będzie szoku inflacyjnego – uważa Christopher Dembik, ekonomista Saxo Banku.