Holendrzy wygrali wszystkie mecze w fazie grupowej Ligi Mistrzów, choć na tle kontynentalnych potęg wyglądają jak ubodzy krewni. Kluby holenderskiej Eredivisie rocznie dostają za prawa do transmisji telewizyjnych – to najważniejszy filar budżetu wszystkich piłkarskich klubów – 80 mln euro do podziału. To mniej niż ostatnia ekipa angielskiej Premier League.
Amsterdamczycy w sezonie 2018/19 przedarli się jednak do grona czterech najlepszych drużyn Ligi Mistrzów. Podopieczni Erika ten Haga eliminowali w fazie pucharowej krezusów: Real Madryt i Juventus Turyn, a walkę o finał przegrali z Tottenhamem Hotspur po golu Lucasa Moury w 96. minucie meczu. Wydawało się, że stracili niepowtarzalną szansę, bo ruszyła rozbiórka.
Nowe kluby znaleźli Frenkie de Jong (Barcelona), Matthijs de Ligt (Juventus), Kasper Dolberg (Nicea), Hakim Ziyech (Chelsea Londyn) oraz Donny van de Beek (Manchester United). Ajax zarobił na piłkarzach 361 mln euro i podczas dwóch kolejnych sezonów nie przetrwał w Lidze Mistrzów fazy grupowej. Władze klubu zyski zainwestowały jednak rozsądnie. Teraz mistrz Holandii wrócił.
Bawaria w Amsterdamie
Piłkarze z Amsterdamu wypracowali jesienią bilans nieskazitelny. Mecze z Ajaksem były dla Borussii Dortmund (1:3, 0:4), Sportingu Lizbona (1:5, 2:4) oraz Besiktasu Stambuł (1:2, 0:2) jak zderzenie ze ścianą. Lepszy bilans w fazie grupowej Ligi Mistrzów widzieliśmy tylko trzykrotnie. Podpisywały go Real Madryt (2011/12) i Bayern Monachium (2019/20, 2021/22).
Minęły trzy lata od awansu do półfinału, a w klubie z tamtego podstawowego składu zostało pięciu zawodników: bramkarz Andre Onana, obrońcy Daley Blind, Nicolas Tagliafico i Noussair Mazraoui oraz napastnicy David Neres i Dusan Tadić. Jesienią w Lidze Mistrzów regularnie grało tylko trzech. To skala zmian, do jakich doszło w Amsterdamie.