Owszem, ten pozytywny wpływ ograniczał się do wąskiej grupy spółek, ale na tyle znaczących, że ten optymizm odczuwają teraz niemal wszyscy. Przez ostatnie dwa tygodnie rodzimy rynek akcji pozytywnie wyróżniał się na tle innych giełd. W efekcie indeksy WIG, WIG20 i mWIG40 zbliżyły się do letnich szczytów hossy, szybko odrabiając sierpniowo-wrześniowe spadki. Jedynie sWIG80 pozostał w tyle, ale również i on zachowywał się dużo lepiej niż parkiety we Frankfurcie, Paryżu, Londynie czy Nowym Jorku.
Ta powyborcza relatywna siła polskiego rynku akcji cieszy, ale wszyscy sobie zdają chyba sprawę, że nie może trwać wiecznie. Do kontynuacji wzrostów, a więc i do nowych rekordów rozpoczętej jesienią 2022 roku hossy teraz potrzebna jest już poprawa koniunktury na globalnych rynkach akcji. Bez tego o wzrosty w listopadzie będzie bardzo trudno. A sytuacja na globalnych rynkach akcji ma szanse rozstrzygnąć się w tym tygodniu. A to za sprawą nagromadzenia dużej liczby ważnych wydarzeń rynkowych i publikowanych danych. Wkraczamy w naprawdę gorący okres na giełdach.
Wydarzeniem tygodnia będzie środowa decyzja Fed ws. stóp procentowych oraz towarzysząca jej konferencja prasowa Powella. Zanim jednak do tego dojdzie, o polityce monetarnej zdecyduje Bank Japonii, z Chin napłyną indeksy PMI, a ze strefy euro najnowsze dane dotyczące inflacji w październiku. Te ostatnie powinny ucieszyć inwestorów. Dane z Hiszpanii i Niemiec sugerują, że proces dezinflacji przebiega szybciej, niż zakładali analitycy, co w przyszłości może otwierać furtkę do wcześniejszych obniżek stóp przez EBC.
W środę, zanim jeszcze Fed ogłosi swoją decyzję, zostaną opublikowane dane o wakatach w amerykańskich gospodarce, które razem z piątkowym raportem z rynku pracy mogą mieć duży wpływ na sytuację na rynku długu, a w praktyce również na globalnych rynkach akcji. Jeżeli dodamy do tego wszystkiego publikację indeksów PMI, ISM czy decyzję Banku Anglii, to w praktyce otrzymamy jeden z najciekawszych pod względem makro tygodni w ostatnim czasie. Tych potencjalnych impulsów będzie na tyle dużo, że nie sposób odgadnąć ich wpływu na rynki. A co, gdyby je wszystkie zignorować i spróbować postawić prognozę na podstawie sytuacji na wykresach? To wydaje się dużo łatwiejsze zadanie.
Paradoksalnie najbardziej optymistycznie w krótkim terminie prezentują się najsłabsze ostatnio amerykańskie indeksy. Widoczne na wykresach S&P 500 czy Nasdaq Composite spore już wyprzedanie każe założyć bliskość lokalnego dołka. Od jakiegoś czasu walka o taki dołek trwa również na wykresach indeksów Nikkei, DAX i CAC40. Fakt, że w ubiegłym tygodniu indeksy te nie znalazły się na nowych minimach, również może zapowiadać przynajmniej kilkudniowe wzrostowe odbicie.