Kolejny aktu negocjacji doczekamy się jutro, kiedy to przy okazji szczytu UE – Ameryka Łacińska spotkają się Merkel, Holland, Juncker i Tsipras. Dziś natomiast poznamy kilka „drugoligowych" danych, które zazwyczaj nie wywołują większej reakcji rynku – bilans handlowy Wielkiej Brytanii (10:30), rewizje PKB w Eurolandzie (11:00) oraz indeks nastrojów w małym biznesie z USA (12:00).
Początek tygodnia przyniósł kolejną falę wyprzedaży obligacji krajów strefy euro, której podobnie jak w kwietniu towarzyszyły spadki na giełdach i umocnienie wspólnej waluty. Trudno się jednak dziwić, że wzrosty rentowności ponownie nabrały tempa, po tym jak w ubiegłym tygodniu Mario Draghi stwierdził, że powinniśmy przyzwyczaić się do podwyższonej zmienności na rynku długu, a wczoraj członek ECB Ewald Nowotny powiedział, że wyższe rentowności to oznaka skuteczności programu QE. W zasadzie trudno jest się z tym nie zgodzić, gdyż pomimo tego, że jednym z podstawowych celów skupu obligacji prowadzonego przez ECB jest obniżenie kosztów zaciągania długu, to jednak w ostateczności ma to doprowadzić do wzrostu inflacji, więc i siłą rzeczy, w dłuższym terminie do wzrostu rentowności. Nikt chyba jednak nie spodziewał się, że inflacja odbije tak szybko (łącznie z ECB, który w ubiegłym tygodniu musiał zrewidować swoje prognozy). Nie zmienia to jednak faktu, że widoczna poprawa koniunktury w Eurolandzie, której towarzyszy rosnąca dynamika podaży pieniądza, akcji kredytowej oraz inflacji, uzasadnia wyższe rentowności obligacji, a co za tym idzie silniejsze euro. W najbliższym czasie brak jest przesłanek do zmiany tej tendencji, dlatego też wspólna waluta powinna pozostać relatywnie mocna. Jednak z powodu rosnącego prawdopodobieństwa podwyżek stóp w USA, wzrosty eurodolara wydają się być ograniczone. Większe korzyści może przynieść zajmowanie długich pozycji na EUR w relacji do walut, na których ciąży widmo poluzowania polityki pieniężnej, jak AUD, NZD, czy SEK.
W parze z wyprzedażą obligacji po dwóch stronach Oceanu (w USA napędzaną spekulacjami o podwyżkach stóp ze strony Fed) idzie osłabienie złotego. Ponieważ nie zanosi się na zmianę sytuacji na rynku długu, również nie powinniśmy doczekać się powrotu do umocnienia złotego. Tym samym EURPLN w najbliższych dniach może znów odnotować poziom 4.19.
W trakcie sesji azjatyckiej pojawiły się odczyty inflacji z Chin. Dynamika CPI w maju, w ujęciu rok do roku spowolniła z 1.5% do 1.2%, czyli o 0.1pp silniej niż zakładał konsensus. Tym samym po wczorajszych danych o handlu zagranicznym, które wskazały na spadek importu o 17.6%, odczyt inflacji potwierdził obraz słabnącego popytu wewnętrznego w Państwie Środka. To oczywiście informacja negatywna dla Australii i Nowej Zelandii, dla których Chiny to największy rynek zbytu dla eksportu. Dziś jednak brak było większej reakcji w notowaniach AUD i NZD.
Szymon Zajkowski CFA, Zespół mForex, Dom Maklerski mBanku S.A