Największa niespodzianka to zwiększenie miesięcznej skali programu QE aż o 20 mld EUR do 80 mld EUR i możliwość zakupów długu korporacyjnego, a także ogłoszenie planu przeprowadzenia aż 4 kolejnych aukcji tanich pożyczek dla banków T-LTRO trwających 4-lata, których oprocentowanie może być równe stopie depozytowej (!). Odpowiedź rynku była natychmiastowa – euro poszło mocno w dół, gdyż posunięcia ze strony ECB były mocniejsze, niż zakładano.
Ogromną niespodziankę przyniosła konferencja prasowa – ECB ściął prognozy dla inflacji - w tym roku zaledwie 0,1 proc. wobec 1,0 proc. szacowanych w grudniu (!), a dojście do celu może w 2019 r. (na koniec 2018 r. prognozuje 1,8 proc.). Jednocześnie gorzej wypadły oczekiwania, co do wzrostu PKB, który ma w tym roku wynieść 1,4 proc. (wcześnie szacowano 1,7 proc.), a w przyszłym 1,7 proc. (poprzednio 1,9 proc.). Innymi słowy – dobre powody dla radykalnej decyzji o luzowaniu, chociaż inwestorzy zaczęli dostrzegać to, że rewizja dla inflacji na lata 2017-18 nie była już tak duża, co sugerowałoby, że ECB nie będzie zmuszony do kolejnych agresywnych ruchów. Jednocześnie Draghi zaznaczył, że bank centralny nie decyduje się na razie na wydłużenie programu QE poza marzec 2017 r.
Kolejne słowa, były już ukłonem wobec.... sektora bankowego, co ostatecznie spowodowało odwrót sytuacji o 180 stopni i mocny ruch euro w górę. Na początku nie było jednak źle – Draghi zachęcał banki do uczestnictwa w nowych, bardziej korzystnych przetargach T-LTRO-II (na ujemnej stopie), dając do zrozumienia, że ECB zauważa, że banki czekać będzie teraz spory wykup obligacji. Dalej jednak już coraz bardziej zaskakująco (dla rynku) – Draghi stwierdził, że nie zakłada, aby miały być konieczne dalsze obniżki stóp procentowych, gdyż to może uderzyć w sektor bankowy. Dał też do zrozumienia, że nie jest intencją ECB, aby banki komercyjne były ostatecznie zmuszone do przerzucania ujemnych depozytów na klientów. Zaznaczył przy tym, że bank centralny ma jednak możliwość skorzystania z innych narzędzi. Teoretycznie więc, nie zamyka to drogi do dalszego zwiększania QE. Pytanie, jednak, czy i w tym wypadku nie zaczynamy też dobijać do „ściany" – wejście w sektor obligacji korporacyjnych to już pewne ryzyko i sygnał sporej „anomalii" w gospodarce.
W rannym raporcie zwracaliśmy uwagę, że ECB będzie musiał umiejętnie balansować pomiędzy utrzymaniem swojej wiarygodności (jako instytucji walczącej na głównym froncie ze zbyt niską inflacją), a uwzględnieniem coraz trudniejszej sytuacji sektora bankowego, który jest przecież głównym kanałem transmisji działań ECB na gospodarkę.
Co dalej? Mimo wyraźnego poluzowania polityki przez ECB, rynek zdaje się szukać już jej końca, chociaż Draghi nie dał dzisiaj takich sygnałów – w pewnym momencie szef ECB dał nawet do zrozumienia, że stopy procentowe pozostaną niskie znacznie dłużej, a więc nawet spory czas po ewentualnym zakończeniu programu QE.