Niestety, warszawski parkiet jest potwierdzeniem powyższych słów. Indeks WIG20 w miesiąc stracił ponad 8,5 proc., a od początku roku jest około
4,5 proc. pod kreską. W tym czasie niemiecki DAX odpowiednio spadł zaledwie o 1,6 proc. i zyskał prawie 14 proc. Podobnie wypada amerykański indeks S&P 500, który w miesiąc stracił jedynie 1,4 proc., wyznaczając jeszcze na przełomie kwietnia i maja nowe historyczne rekordy, a od początku roku jest 14 proc. na plusie.
Prognozy na kolejne tygodnie też są raczej złe. Problemy, jakie od tygodnia ma WIG20 z wygenerowaniem nieco mocniejszego odbicia w górę, pomimo sporego już przecież wyprzedania i mimo że w tym samym czasie takie trzydniowe odbicie miało miejsce na Wall Street, są zdecydowanie złą wróżbą. Jakkolwiek jeszcze szanse na wzrostowe odbicie w Warszawie nie zostały ostatecznie zaprzepaszczone, to na gruncie analizy technicznej dalsze spadki są jedynie kwestią czasu. Droga do październikowego minimum, czyli do 2082,77 pkt, praktycznie jest otwarta. I to nie musi być koniec.
Spadki wprawdzie są też scenariuszem bazowym dla nowojorskiego indeksu S&P 500, a zejście do 2700 pkt prawdopodobnym scenariuszem, ale widząc obecną słabość GPW, można się nawet obawiać przyspieszenia spadków w przypadku ponownej fali wyprzedaży na Wall Street.
Czy zatem inwestorzy powinni przygotować się na kolejny fatalny tydzień?