Jest to ciekawe o tyle, że ujawnione dwa tygodnie temu prognozy 17 członków FOMC decydujących o wysokości stóp sugerują, że oczekują oni średnio spadku stóp Fedu w 2020 r. do strefy 2–2,25 proc., z obecnego poziomu 2,25–2,5 proc. Tymczasem rynkowe oczekiwania mówią o spadku stóp w przyszłym roku do przedziału 1,25–1,5 proc., a więc o cały punkt procentowy z obecnych poziomów.

Deklarowanej wstrzemięźliwości Fedu nie można się specjalnie dziwić. Stopa bezrobocia w USA znajduje się na najniższym poziomie od 50 lat (3,6 proc.). Gdy poprzednio w 1966 r. osiągnęła ten poziom, poprzedziło to systematyczny kilkunastoletni wzrost tempa inflacji, mierzonego roczną skalą wzrostu indeksu cen towarów i usług konsumpcyjnych, do prawie 15 proc. Sześć ostatnich recesji w gospodarce USA było sygnalizowanych przez wzrost stopy bezrobocia powyżej jej 23-miesięcznej średniej. Oczywiście na razie nie mamy do czynienia z takim sygnałem. Co więcej, zgodnie z ostatnimi oficjalnymi danymi na temat rocznej dynamiki PKB gospodarka Stanów Zjednoczonych rosła w I kw. o 3,1 proc., a więc najszybciej od 2015 r. Co prawda spadająca dynamika indeksu wskaźnika wyprzedzającego koniunktury gospodarczej publikowanego przez Conference Board (a także inne dane) sugeruje, że w II i III kw. br. gospodarka USA będzie zwalniać, ale poziom tego wskaźnika jest jeszcze bardzo odległy od takiego, który w ciągu minionych 50 lat poprawnie ostrzegał przed każdą recesją. Najwyższe od czterech lat, relatywnie silne jak na USA, tempo wzrostu gospodarczego i najniższa od 50 lat wysokość stopy bezrobocia przekładają się na stosunkowo dużą dynamikę płac, które jeszcze w lutym rosły najszybciej od dekady. Obniżanie stóp procentowych w sytuacji, w której stopa bezrobocia była w maju najniżej od 50 lat, PKB rósł w I kw. najszybciej od czterech lat, a roczna dynamika płac jeszcze w lutym była najwyższa od dekady, może się wydawać całkowicie sprzeczne z konwencjonalnymi zasadami prowadzenia polityki pieniężnej.

Być może stosując się do zasady, że „w miłości i na wojnie (handlowej) wszystkie chwyty są dozwolone", Fed poświęci długoterminową racjonalność podejmowanych decyzji i dostosuje się do oczekiwań rynku. Gdyby jednak tak się nie stało, to rozczarowany rynek kapitałowy może po lipcowym posiedzeniu zareagować spadkami.

Już dwa tygodnie temu saldo nastrojów krajowych inwestorów indywidualnych wyszło w sondażu SII na najwyższy od szczytu hossy ze stycznia 2018 r. poziom. W czwartek nastroje jeszcze bardziej się poprawiły. Od dołka z początku maja saldo optymistów i pesymistów w badaniu INI SII wzrosło o ponad 58 pkt proc. Z kontrariańskiego punktu widzenia jest to niepokojące, bo WIG20 pozostaje poniżej lutowo-kwietniowych szczytów. W przeszłości poprawa nastrojów o takiej skali następująca w ciągu mniej niż trzech miesięcy zdarzyła się jedynie dwukrotnie: pomiędzy grudniem 2015 a styczniem 2016 r. oraz pomiędzy listopadem 2011 a lutym 2012 r. W obu przypadkach nie były to dobre momenty do zakupów akcji w perspektywie następnych kilku miesięcy.  ¶

Wojciech Białek analityk rynków finansowych