Pfizer wraz z niemieckim koncernem BioNTech ogłosiły pierwszy poważny sukces w pracach nad szczepionką na koronawirusa. Trzecia faza testów klinicznych wykazała jej 90-proc. skuteczność. Informacja była ciosem dla wielu polskich spółek, które dzięki pandemii zanotowały nierzadko ogromny wzrost biznesu i giełdowej wyceny. Zdaniem analityków to jednak nie musi być koniec hossy, ale zwykłe „sprawdzam" dla fundamentów wielu spółek.
Solidne fundamenty
Ceny akcji gwiazd GPW i NewConnect zyskujących wcześniej na sytuacji z koronawirusem w poniedziałek i wtorek poleciały na łeb, na szyję. Biomed-Lublin, pracujący nad immunoglobuliną pozwalającą leczyć Covid-19, na poniedziałkowym otwarciu był wyceniony na 18,5 zł za walor. Na koniec sesji papiery kosztowały już tylko 15,8 zł, a we wtorek staniały do 13,5 zł. Podobnie zachowały się kursy akcji producentów i dystrybutorów testów. BioMaxima czy Inno-Gene traciły we wtorek po około 10 proc. Papiery Pharmeny, która chce wykorzystać swoją cząsteczkę 1-MNA w leczeniu choroby, taniały o ponad 14 proc. Akcje Mercatora Medical staniały z 636 zł na poniedziałkowym otwarciu do 458 zł we wtorek po południu.
– Od informacji o szczepionce do zaszczepienia populacji i ogłoszenia końca pandemii jest całkiem długa droga. Natomiast zawsze trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy spółka ma fundamentalne podstawy do rozwoju i czy te fundamentalne podstawy uzasadniają wycenę. Czy może jest to tylko krótkoterminowy popyt lub nawet moda – zaznacza Sylwia Jaśkiewicz, analityk DM BOŚ.
Adrian Kowollik z East Value Research potwierdza, że mamy do czynienia ze zmianą nastawienia inwestorów indywidualnych – z ich odwrotem od spółek „covidowych". – Sprzedają oni zarówno Inno-Gene i Biomed-Lublin, jak i spółki o silnych fundamentach, jak np. Mercator Medical. Generalnie dla spółek, które są wrzucane do worka „covidowego", ważne byłoby, aby bardziej skoncentrowały swój akcjonariat, np. postarały się o większą liczbę inwestorów instytucjonalnych. To by zmniejszyło zmienność ich notowań – uważa.