Kierunek całemu rynkowi nadaje oczywiście bitcoin. W poniedziałek o 23.00 jego kurs spadał już do 4909 USD, co jest najniższym poziomem od października ubiegłego roku i jednocześnie nowym dołkiem tegorocznej bessy. Od środy cena spadła już o 24 proc., co jest najsilniejszym tąpnięciem od przełomu lipca i sierpnia (wtedy kurs zanurkował w kilka dni o 27 proc.).
Skąd taka silna wyprzedaż kryptowalut? Obserwatorzy tego rynku podają kilka przyczyn. Po pierwsze - hard fork na bitcoin cashu, czyli aktualizacja jego systemu, skutkująca rozgałęzieniem łańcucha bloków i powstaniem dwóch nowych kryptowalut. - Jeden z największych projektów podzielił się na Bitcoin Cash ABC i Bitcoin SV (Satoshi Vision). Sytuacja jest o tyle kontrowersyjna, że BCH powstało w wyniku podziału sieci bitcoin, a teraz powiela ten proces, tworząc nowego altcoina – czytamy na portalu bitcoin.pl.
Po drugie - wygaśnięcie w ubiegłym tygodniu kontraktów terminowych na bitcoina notowanych na giełdzie CBOE. Po trzecie – niektórzy dopatrują się sprawczej siły w słowach Christine Lagarde, szefowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego, która w zeszłym tygodniu zachęcała banki centralne do eksploracji kryptowalut i rozważenia emisji własnych, cyfrowych tokenów. Być może część inwestorów przestraszyła się, że mogą powstać konkurencyjne monety na blockchainie z rządową gwarancją bezpieczeństwa. I w końcu po czwarte, nieco bardziej technicznie – pękło silne wsparcie przy 6000 USD. Od lutego poziom ten zaliczył kilka ataków lub bliskich podejść, ale ani razu nie "skapitulował". Myślę, że tuż pod nim sporo było stop lossów, które z pewnością odpaliły podczas silnego, środowego tąpnięcia. Co dalej? Trudno powiedzieć. Od strony technicznej najbliższe wsparcia, wynikające z układów lokalnych dołków i szczytów to dopiero 3000 USD. A skoro pojawia się ten poziom to warto przypomnieć analizę wykresu bitcoina, którą w Parkiet TV w styczniu przeprowadził Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku: