Wyobraźmy sobie sytuację, w której właściciel platformy handlowej ustawia na niej kilka robotów, których zadaniem jest kupowanie i sprzedawanie sobie nawzajem konkretnych aktywów. Roboty pracują według zaprogramowanego w nich algorytmu, a efekt jest tylko taki, że w przypadku owych aktywów wyraźnie rosną słupki wolumenu. W ten sposób organizator obrotu sprawia wrażenie, że jego rynek jest płynny, a więc łatwo kupić i sprzedać na nim instrumenty. To przyciąga potencjalnych emitentów, którzy chcą mieć dostęp do szerokiego grona inwestorów, uzyskać wiarygodną wycenę swoich aktywów, zaistnieć w świadomości danego środowiska, a w razie potrzeby spieniężyć część aktywów. Emitenci są więc gotowi zapłacić sporą prowizję za to, by na takiej platformie się znaleźć. To właśnie dlatego giełdy kryptowalutowe stosują wash trading. Dowody znalazł Blockchain Transparency Institute (BTI).
Kryptowalutowy watchdog
BTI to organizacja non profit, która za cel obrała sobie poprawę przejrzystości rynku kryptowalutowego, a przez to zwiększenie zaufania do niego. Choć działa krótko, to powoli zaczyna pełnić rolę klasycznego „watchdoga", który czuwa nad rynkiem i informuje o nadużyciach. A tych ostatnich, jak wiadomo, nie brakuje. Od kilku miesięcy BTI śledzi rzeczywiste wolumeny obrotu na giełdach kryptowalutowych i za każdym razem wskazuje, że te podawane oficjalnie przez właścicieli platform są sztucznie i celowo zawyżane. Grudniowy raport pokazuje m.in., że prawdziwa aktywność inwestorów na 25 najbardziej popularnych parach kryptowalutowych (m.in. BTC/USD) stanowi zaledwie 1 proc. tego, co jest podawane w serwisie coinmarketcap.com. Skala manipulacji jest więc ogromna. Z analizowanych 25 giełd tylko dwie podają rzeczywiste liczby – Binance i Bitfinex. Szczegółowy raport wraz z listą giełd i realnymi wolumenami znajduje się nas stronie instytutu.
Twórcy raportu zaznaczają na początku, że od czasu publikacji pierwszego opracowania, znacznie poprawili dokładność swoich metod badawczych. Przykładowo – oprócz samego ruchu na stronach internetowych platform, zaczęli sprawdzać także aplikacje mobilne oraz podłączone do platform interfejsy API. – Przez ostatnie miesiące spędziliśmy mnóstwo czasu na przeglądaniu tabel ze zleceniami, na analizie zmian w wolumenach, a także na konsultacjach z market makerami, inwestorami typu HFT (High Frequency Trading) i konsultantami ds. nadzoru handlowego. Zebraliśmy ogromną ilość danych, dzięki czemu mamy pewność, że nasze wnioski są prawidłowe – czytamy w raporcie.
Naciąganie emitentów
Analitycy BTI wykryli cztery typy botów transakcyjnych, których zadaniem jest pompowanie wolumenów. Ich aktywność zmienia się w zależności od dnia oraz popularności danego tokenu czy kryptowaluty. Przykładowo na giełdzie OKEX wykryto, że wash trading stosowany jest na 30 parach, a na Huboi na 25. Na Bithumbie manipulacji podlegają głównie Monero, Dash, Bitcoin Gold i ZCash.
Analitycy BTI stworzyli nawet „Exchange Advisory List", na której znajdują się platformy stosujące analizowany proceder. Zdaniem instytutu celem manipulacji jest pobieranie wysokich opłat za dopuszczenie nowych tokenów do handlu na platformie. Przeciętna prowizja za taką usługę wynosi 50 tys. USD. W raporcie czytamy, że tylko w 2018 r. za pomocą tak drakońskich stawek „wyssano" z kryptowalutowego ekosystemu blisko 100 mln USD. BTI wskazuje, że wielkość prowizji waha się na platformach od 2 do nawet 75 bitcoinów. Autorzy raportu zachęcają przyszłych emitentów do kontaktu z BTI, zanim zdecydują się na wejście na konkretną giełdę.