Również za Oceanem nie ma wyraźnie pro- czy antydolarowych danych; rynki zostały pozytywnie zaskoczone dobrym odczytem tempa wzrostu, z drugiej strony - deflator rozczarował (1,5%), a miary goryczy dopełnił komunikat FOMC, który ostudził oczekiwania rynku co do dalszego podwyższania kosztu pieniądza w USA.
Dorzuciwszy do tego spadek bazowego PCE i odczyty poniżej 50 punktów indeksów ISM i PMI Chicago skłaniałbym się ku wzrostom eurodolara gdyż więcej jest tych niekorzystnych dla "zielonego" sygnałów. Oczywiście, praktycznie niemożliwym jest wskazanie dokładnego momentu, w którym mogłoby dojść do takiego ruchu (do tej pory najpewniejszym wskazaniem jest range trading 1,2920 - 1,2980), ale na pewno okresem "podwyższonego ryzyka" będzie wtorek (aż 3 wystąpienia ekonomistów Fedu, w tym Bena Benanke) i czwartek (decyzja EBC w sprawie stóp procentowych).
Dla złotego będzie to oznaczało kolejną okazję do umocnienia. Widać wyraźnie, że na rynku lokalnym brakuje wyraźnego nastawienia co do kierunku, jaki mają obrać USDPLN i eurozłoty. Ważnymi oporami są poziomy 3,02 i 3,92. W natłoku danych z zagranicy nie można zapominać o wyjątkowo dobrej koniunkturze w polskiej gospodarce, nie lekceważyłbym również ostatnich komentarzy niektórych członków RPP, wyraźnie nawołujących do podnoszenia stóp procentowych.
Dziś w kalendarzu informacje zarówno mniejszego - indeksy PMI w Eurolandzie - jak i większego kalibru - indeks ISM Services (godz. 16.00, prognoza: 57 pkt.)
Piotr Denderski