TMS Brokers SA: Komentarz tygodniowy

Złoty nie zyskał zbyt wiele w minionym tygodniu Tygodniowy raport walutowy Domu Maklerskiego TMS Brokers S.A. Rynek krajowy: Mijający tydzień przyniósł umocnienie się naszej waluty, chociaż nie było ono zbyt duże. Główny ruch dokonał się w zasadzie jeszcze w poniedziałek, kiedy to notowania EUR/PLN wyraźnie spadły w okolice 3,85 zł.

Publikacja: 09.02.2007 15:01

Nieco dłuższe w czasie były spadki USD/PLN, który ustanowił minimum w środę w rejonie 2,97 zł. W ślad za złotym zyskały pozostałe waluty naszego regionu, a zachowanie to tłumaczono spadkiem awersji do ryzyka na rynkach światowych, po tym jak publikowane w ostatnich tygodniach dane ze Stanów Zjednoczonych zwiększyły prawdopodobieństwo "miękkiego lądowania" tej największej światowej gospodarki. Istotniejszy mógł się jednak okazać fakt zdyskontowania przyszłych decyzji amerykańskiego banku centralnego, co dobrze odzwierciedliło chociażby zachowanie się rentowności 10-letnich obligacji. Ustanowiły one swój szczyt w okolicach 4,90 proc. 26 stycznia b.r., czyli na kilka dni przed posiedzeniem FED. W takiej sytuacji zagraniczne fundusze ponownie skierowały swoją uwagę na przecenione w styczniu rynki naszego regionu, zwłaszcza, że publikowane w ostatnich tygodniach dane makroekonomiczne potwierdzały solidny stan tamtejszych gospodarek (dobrym przykładem są chociażby opublikowane 29 stycznia oficjalne szacunki Głównego Urzędu Statystycznego nt. wzrostu PKB w 2006 r.). Siły kupującym nie starczyło jednak na długo i w drugiej połowie tygodnia złoty zaczął tracić na wartości - w efekcie w piątek za jedno euro płacono ponad 3,89 zł, a za dolara powyżej 2,99 zł. Takiego zachowania się rynku raczej nie należy tłumaczyć ostatnimi zmianami w rządzie, gdyż odbyły się one dosyć sprawnie, a premier Kaczyński zapewnił, iż nie mowy o kryzysie. Przyczyna tkwi w zachowaniu się całego regionu - waluty ponownie zaczęły słabnąć, a fundusze zaczęły pozbywać się także akcji, co doprowadziło w czwartek do poważnej przeceny giełdowych indeksów. To może sugerować, że dobre fundamenty nie stanowią już silnej przesłanki do większego angażowania się w nasze papiery, a globalny klimat nie jest już tak dobry jak w 2006 r. Odpowiedź, czemu tak się dzieje, może tkwić w nadmiernej spekulacji z użyciem taniego pieniądza (czyli tzw. carry-trade), która zdominowała w ostatnich kwartałach ubiegłego roku działania spekulacyjnych funduszy. Teraz starają się one stopniowo redukować pozycje, zwłaszcza, że inne segmenty inwestycji, np. rynek surowców naraziły je w ostatnich tygodniach na spore straty. Jednak z racji tego, że wschodnioeuropejska "czwórka", czyli Polska, Węgry, Czechy i Słowacja są w mniejszym stopniu traktowana, jako typowe rynki wschodzące i tym samym struktura inwestorów zmienia się na rzecz tych o długoterminowym horyzoncie inwestycji, co sprawia, że proces ten może w długim okresie przybrać formę trendu bocznego o szerokim paśmie wahań.

Rynek międzynarodowy:

Miniony tydzień miał być bardzo istotny dla rynku walutowego. Rynek koncentrował się na decyzjach Banku Anglii i Europejskiego Banku Centralnego w sprawie stóp procentowych, oraz nadchodzącym szczycie G-7, licząc, że podczas niego zostanie podjęty temat słabego jena. Doniesienia agencji MNI z 2 lutego, jakoby EBC miał zakończyć cykl podwyżek stóp procentowych w marcu na poziomie 3,75% wywołały pewien zamęt wśród inwestorów, którzy spodziewali się w tym roku jeszcze dwukrotnego podniesienia kosztu pieniądza w krajach "trzynastki". Po spadku notowań EUR/USD w okolice 1,2913 część rynkowych graczy zaczęła jednak liczyć na to, że główny bankier Europy, Jean-Claude Trichet podczas czwartkowej konferencji prasowej po posiedzeniu ECB da do zrozumienia, że pogłoski o rychłym złagodzeniu polityki monetarnej można włożyć między bajki. I tak też się w zasadzie stało, co sprawiło, że notowania EUR/USD ustanowiły z czwartku na piątek lokalne maksimum w okolicach 1,3045. Powrót retoryki o konieczności zachowania "wzmożonej czujności" przez ECB sprawił, że marcowa podwyżka do poziomu 3,75 proc. jest już w zasadzie przesądzona, a ruch do 4,00 proc. w kolejnych miesiącach prawdopodobny, chociaż otwarta pozostaje kwestia terminu. Niewątpliwie kluczowe będą tutaj dane makroekonomiczne, które będą publikowane w najbliższych tygodniach. Tymczasem te, które poznaliśmy w minionym tygodniu mogą budzić pewien niepokój, czy aby europejska gospodarka nie zaczęła nieznacznie spowalniać. Wprawdzie indeks PMI dla sektora usług w styczniu był lepszy od prognoz (58,9 pkt.), to grudniowe wyniki sprzedaży detalicznej były zaskakująco słabe (0,3 proc. m/m i 2,1 proc. r/r). Nienajlepsze były także dane z niemieckiej gospodarki (ujemna dynamika zamówień w tamtejszym przemyśle i produkcji przemysłowej), chociaż dotyczyły one jeszcze okresu z grudnia, czyli przed podwyżką stawek VAT, co może rodzić obawy o to, jakie będą kolejne odczyty. Przedstawiciele ECB pozostają jednak optymistami, a sam Jean-Claude Trichet nie wykluczył możliwości przeniesienia ostatnich podwyżek VAT na konsumentów. Na korzyść euro działały także informacje z USA dotyczące wzrostu wydajności pracy do 3 proc. IV kwartale ub.r., przy jednoczesnym spadku dynamiki kosztów do 1,7 proc. r/r, co teoretycznie zmniejsza presję inflacyjną. Dobre odczyty danych o nowych miejscach pracy w sektorach pozarolniczych, a także sformułowania ze styczniowej Beżowej Księgi, iż można było zaobserwować problemy ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników, mogą jednak w średnim terminie być czynnikiem napędzającym wzrost płac. Wspólna waluta otrzymała także wsparcie od Sekretarza Skarbu USA Henry?ego Paulsona, który zasugerował, że Stany Zjednoczone nie będą ingerować w kwestie słabego jena podczas piątkowo-sobotniego posiedzenia grupy G-7. Oznacza to, że europejska "trzynastka" zostaje sama z problemem spadającej opłacalności eksportu do Kraju Kwitnącej Wiśni poprzez zbyt wysoki kurs EUR/JPY. Co gorsza problemu wydaje się nie widzieć także Europejski Bank Centralny, którego szef Jean-Claude Trichet zdystansował się od wpływu swoich decyzji na notowania EUR/JPY.

Sporządzili:

Marek Rogalski

Kamil Gaworecki

Departament Doradztwa i Analiz

DM TMS Brokers S.A.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów