Skala zwyżki na starcie nie będzie zapewne powalająca, gdyż nasz rynek wczoraj wykazywał wyraźną wstrzemięźliwość w stosunku do zwyżki, a więc zapewne i dziś będzie się zachowywał podobnie. Kto wie, może wczorajsze osłabienie z końcowej fazy sesji będzie dziś kontynuowane. Zapewne obóz niedźwiedzi bardzo liczy na odbicie od okolic oporu na 2500 pkt. Tak, ładnie by to wyglądało. Tylko, że rynek nie zwykł zachowywać się tak, jak chce tego większość. Zatem tu ni nie jest przesądzone i stawianie teraz kategorycznych prognoz wydaje się mocno ryzykowne.
Co do sesji w Stanach, to właściwie nie ma o czym pisać. W komentarzach przewija się wątek wpływu nieco niższej od prognoz wartości wskaźnika zaufania konsumentów. Faktycznie, była ona nieco niższa, ale po pierwsze, różnica wartości rzeczywistej od prognozowanej (50,4 wobec 51 pkt.) nie była aż tak duża, by być wiodącym czynnikiem, jaki miał wpływ na rynek, a po drugie, konia z rzędem temu, kto wskaże główny czynnik wpływu na ceny, gdy zmieniają się one średnio o 0,1 proc.
Jak już wspominałem, nie sesja w Stanach jest dla nas dziś o poranku ważna. Ciekawiej wygląda bowiem wzrost wartości Nikkei o 2,7 proc. Mówi się o pozytywnej reakcji na wyniki Canona. Spółka zyskała ponad 5 proc. dzięki publikacji i podniesieniu rekomendacji przez analityka z JPMorgan. Giełdę w Tokio wspiera także słabszy jen, który ma wpływ na poprawę wyceny eksporterów. Wzrost cen akcji to wynik poprawy nastrojów na rynkach światowych. Dolar słabnie, co jest przejawem chęci większej ekspozycji na bardziej ryzykowne inwestycje. Ruchy są na razie ostrożne.
Dziś mamy kolejny spokojny dzień w sferze makro. O 13:00 poznamy zmianę liczby wniosków o kredyt hipoteczny w USA, a 90 minut później dynamikę zamówień na dobra trwałego użytku. Już po naszym zamknięciu pojawi się raport Fed o stanie amerykańskiej gospodarki, zwany Beżową Księgą, ale jej treścią będzie się przejmować dopiero za 24 godziny.
[ramka]