Po drugie, była to ostatnia sesja na GPW przed długim weekendem, a więc dla wielu uczestników rynku ostatnia szansa na przygotowanie się na cztery dni wolnego.
Pierwszy czynnik zagrał na początku sesji, a drugi na końcu. Początek dnia był bowiem wzrostowy. Stał za tym fakt poprawy nastrojów w USA oraz Azji po pojawieniu się informacji, że rząd Jeorjosa Papandreu zyskał wotum zaufania, co jest krokiem oddalającym Grecję od widma bankructwa. Bankructwa w najbliższych dniach, bo nie ma pewności, co będzie za kilka tygodni. Zagrożenie nie minęło. Wotum zaufania to warunek konieczny, ale niewystarczający, by Grecja otrzymała kolejną transzę wsparcia od Unii Europejskiej. W połowie lipca ma zapaść decyzja, czy transza zostanie wypłacona, a warunkiem wystarczającym jest uchwalenie przez grecki parlament programu oszczędnościowego, który jest firmowany właśnie przez aktualny rząd. Gdyby rząd nie otrzymał wsparcia, o reformach nie byłoby można mówić, a tym samym bankructwo byłoby niemal pewne. Teraz pewne jest mniej, bo wsparcie dla rządu to prawdopodobnie także wsparcie dla programu cięć i prywatyzacji.
Dobry początek sesji to wszystko, na co było stać popyt. Później ceny już spadały. Problem polegał na tym, że rynki już wcześniej zakładały, iż rząd grecki to wsparcie otrzyma, a poza tym był to tylko czynnik jednorazowy. Wystarczył na otwarcie, ale był już za słaby, by podtrzymać nastroje przez cały dzień. Słabość rynku w Warszawie ujawniła się w końcówce sesji, gdy pojawiły się nowe minima dnia. Tu już rolę ogrywał drugi wspomniany na wstępie czynnik, czyli długi weekend. Na świecie panuje znacząca niepewność. W takiej sytuacji, jeśli planowało się dłuższy odpoczynek, to lepiej by było, gdyby kapitał nie był narażony na niepotrzebne ryzyko dwóch dni, w trakcie których może się wiele wydarzyć, a nie byłoby możliwości reakcji.
Nastawienie do rynku pozostaje negatywne, a zmienić się to może tylko, gdy ceny pokonają poziom ostatniego lokalnego szczytu na 2812 pkt (środowe maksimum). Wtedy nastawienie ponownie byłoby neutralne.