Kolejny dzień spadku cen w USA za nami. Przynajmniej jeśli chodzi o porównanie poziomów zamknięć. Czwartkowe znajdowało się poniżej środowego. W przypadku indeksu przemysłowego Dow Jones różnica wynosiła 0,53 proc. Indeks S&P500 zakończył dzień spadkiem o 0,59 proc., a Nasdaq stracił na wartości 0,79 proc. Cóż, nie są to zmiany, które generują gęsią skórkę. Nie ma się czego bać.

Powyższe zmiany indeksów jasno wskazują, że zbyt poważne roztrząsanie sprawy ujawnienia powodów takiego, a nie innego kierunku zmian, mija się z celem. Im mniejsza zmiana, tym trudniej jest wskazać czynnik, który miałby przewodnią rolę w decydowaniu o tym, co na rynku się działo. Prawda jest taka, że zwykle tych czynników jest więcej. Poza tym, do czego ma doprowadzić znajomość tych czynników. Czy to tylko zaspokojenie ciekawości, czy może marzenie, by następnym razem oczekiwać podobnej zmiany wycen rynkowych, gdy znowu dany czynnik się pojawi. Jeśli ktoś wierzy, że rynek zachowuje się jak tresowany piesek i zawsze podskoczy na dźwięk pstryknięcia palców, to czeka go poważne rozczarowanie. I to raczej prędzej niż później. Wczorajsze osłabienie można tłumaczyć publikacjami makro, ale byłoby to przekłamanie. Problem w tym, że między publikacjami danych, a końcem sesji, rynek wykonał kilka większych szarpnięć w różne strony. Skoro ruch po publikacji nie jest w miarę jednostronny, to skąd wiadomo, że to właśnie ta publikacja na cokolwiek wpłynęła? Tylko dlatego, że minusy przy indeksach pasują do niższych niż oczekiwano odczytów? Żeby życie było takie proste. Ono takie proste bywa tylko w komentarzach. Kto ma na co dzień do czynienia z handlem, ten wie, nie ma prostych powiązań między wymową danych, a wycenami. Rzeczywistość rynkowa, to nie uproszczony świat podręcznikowych modeli. Ceteris paribus nie ma tu zastosowania.

Po regularnej sesji przyszła pora na kolejne raporty finansowe. Swoje wyniki podał Microsoft. Spółka zyskała 3 proc. po informacji, że osiągnęła zysk o wartości 60c na akcję. Oczekiwano, że będzie to 58c na akcję. Wynik lepszy poprawił nastroje, ale nie na tyle, by zniwelować negatywny wpływ z regularnej sesji. Swój raport przedstawiła także spółka AMD, czyli odwieczny konkurent Intela. Spółka zarobiła 12c na akcję, choć oczekiwano zysku na poziomie 9c na akcję. Także na poziomie przychodów osiągnięcie AMD było lepsze od oczekiwań. W nagrodę cena wzrosła o 2 proc.

Dziś w trakcie notowań poznamy wskaźnik Ifo. To o 10:00, a cztery godziny później Narodowy Bank Polski opublikuje wskaźniki inflacji bazowej, a wśród nich inflację okrojoną o zmiany cen żywności i energii. Taki zestaw niestety nie sugeruje dynamicznych zmian cen. Nie musi być jednak aż tak źle. Wczorajsze osłabienie pozwala sądzić, że obie strony na koniec tygodnia zbiorą nieco sił i coś pokażą. Podaż ma okazję sprowadzić ceny w pobliże dołka z ubiegłego tygodnia, a to już otwierałoby drogę do testu przez indeks WIG20 obszaru wsparcia pod 2200 pkt. Czy popyt nie ma szans na atak? Jasne, że ma. Do tej pory nie pojawił się żaden sygnał, który sugerowałby, że któraś ze stron uzyskała przewagę. By kupujący przekonali do siebie niezdecydowanych, potrzebny jest jednak przełamany opór na 2292 pkt. Po dwóch ostatnich dniach trudno na to liczyć. Ceny mogą wzrosnąć, bo taka jest właściwość konsolidacji, ale o wybicie będzie już trudniej.