Po początkowej euforii, nadszedł czas refleksji i analizy publikowanych wskaźników gospodarczych. Te jednak nie są na tyle silne, by wspierać dalsze zwyżki. W efekcie od kilku sesji na rynku akcji panuje marazm – światowe indeksy poruszają się w wąskim przedziale zmian +/- 0,5 proc., co może wskazywać na zbliżającą się korektę.

Przystanek w zwyżkach notuje także złoto, choć w tym przypadku trudno jest na razie mówić o jakimkolwiek zagrożeniu dla trwającego trendu wzrostowego. Kruszec ten uważany jest nie tylko za „bezpieczną przystań", ale także za doskonały środek tzw. tezauryzacji (przechowywania majątku). Paradoksalnie więc, wsparciem dla złota jest ogłoszony niedawno program QE3. Comiesięczny i bezterminowy zastrzyk gotówki dla rynku w wysokości 40 mld USD niesie za sobą groźbę rosnącej inflacji, a banki centralne nie mają zbytniej możliwości, by temu zaradzić. Podwyżka stóp procentowych wykluczałaby efekt, jaki zamierzają osiągnąć Fed i EBC, skupując obligacje. Co więcej, szef Fed zapowiedział ostatnio, że zerowe stopy procentowe w USA utrzymają się co najmniej do połowy 2015 roku. Tym samym oba banki centralne znalazły się pomiędzy przysłowiowym młotem i kowadłem. Sytuację starają się wykorzystać fundusze hedgingowe, zwiększając pozycje w kontraktach terminowych na złoto. Atmosferę dodatkowo podgrzewają analitycy i ekonomiści, z których ponad dwie trzecie spodziewa się dalszych zwyżek cen złota. Wszystko to zaczyna nosić symptomy rodzącej się bańki spekulacyjnej. Wnioski proszę wyciągnąć samemu.