Alcoa opublikowała wczoraj po sesji raport finansowy. W efekcie tej publikacji wycena spółki wzrosła o 0,9 proc. w trakcie handlu elektronicznego prowadzonego już po zamknięciu notowań w ramach regularnej sesji. Zysk osiągnięty przez spółkę wyniósł 3c na akcję. To jest wartość skorygowana o wyniki wydarzeń nadzwyczajnych, bo na poziomie netto spółka zanotowała stratę wynoszącą 13c na akcję. Przychody wyniosły 5,8 mld dolarów i były niższe od zanotowanych w roku ubiegłym o 8 proc., ale i tak lepsze od oczekiwań analityków, które wynosiły 5,56 mld dolarów. Ta publikacja symbolicznie rozpoczyna sezon raportowania przez spółki wyników za trzy ostatnie miesiące. Symbolicznie, gdyż nie jest pierwszą, która w ogóle raport za ten okres podała, ale pierwszą z tych, które wchodzą w skład indeksu przemysłowego Dow Jones. Niektórzy przyjmują, że raport podawany przez Alcoa jest prognostykiem dla całego sezonu, co jest poważnym naciąganiem faktów. To koncern aluminiowy, a więc Alcoa ma styczność z niewielkim wycinkiem amerykańskiej gospodarki. Zatem nie warto przywiązywać większej wagi do tego raportu w kontekście całego sezonu, bo jest to raczej coś na podobieństwo symbolicznego dzwonu na początku notowań. Nic poza tym. Samodzielnie wynik Alcoa nie ustawia nastrojów. Zresztą było to widać także wczoraj, by wspomniane lesze wyniki pomogły w podniesieniu wyceny spółki, ale nie poprawiły nastrojów szerokiego rynku, który w trakcie regularnej sesji się ugiął pod naporem podaży.

To ugięcie sprawiło, że wspomniany już indeks przemysłowy Dow Jones zakończył wczorajszy dzień spadkiem o 0,81 proc. Indeks S&P500 stracił na wartości 0,99 proc., a Nasdaq 1,52 proc. To zmiany, które się zauważa, ale nie należy przesadzać z lamentem, bo to jednak nie jest jeszcze taka przecena, która miałaby coś poważnego sugerować. Niemniej jest to już zmiana, którą należy brać pod uwagę. Nasze notowania także zakończyły się spadkiem cen. Czy te ruchy są zwiastunem problemów na rynkach akcji? Faza spadkowa wisi nad nami już od jakiegoś czasu. W przypadku rodzimego WIG20  szczyt został wyznaczony w trakcie reakcji na informację o wdrożeniu QE3. Może więc być tak, że rynek podda się przecenie już teraz. Sygnałem do tego byłby spadek pod minimum z ubiegłego tygodnia. Gdyby taka fala spadków pojawiła się już teraz, bez wcześniejszej próby pokonania szczytu w sierpnia ubiegłego roku, trzeba będzie brać pod uwagę możliwość spadku o skali większej niż tylko ruchu do okolic 2300 pkt. Skoro popyt nawet nie próbował atakować ważnego oporu, to nie ma podstaw, by za wiele się po tym popycie spodziewać. Kluczem jest więc poziom wsparcia. Zejście pod ubiegłotygodniowe minimum będzie sygnałem do nastawienia negatywnego dla najszybszych graczy. Wyglądałoby to bowiem na to, że rynek pozostaje w zakresie ponad rocznej konsolidacji, a skoro jest przy jej górnej granicy, to przychodzi czas na ruch w kierunku granicy dolnej. Czy ostatecznie do niej dotrze, to już inna sprawa.