Tę opinię można by uznać za jedną z wielu, gdyby nie to, że Spitznagel już dwa razy trafił. Przewidział giełdowe kryzysy z 2000 r. i 2008 r. i na nich zarobił.
Kasandryczne opinie o perspektywach rynku pojawiają się co jakiś czas. Czasami wypowiadają je analitycy, czasami zarządzający i znani inwestorzy, a czasami ekonomiści. Ci, którzy trafią, zyskują sławę. O tych, którzy nie trafili, rynek dość szybko zapomina. Są też tacy, którzy, czy to wieszcząc krach, czy to wierząc tym, którzy ostrzegali i się pomylili, ponoszą realne straty.
Mark Spitznagel, który jest typowym czarnym łabędziem, twierdzi, że akcje są dziś za drogie, a wzrosty zawdzięczają li tylko polityce Fedu. I sądzi, że w ciągu roku dojdzie do 40- -proc. korekty. Czy ma rację? Zobaczymy. Warto przypomnieć, że w połowie 2011 r. Spitznagel zapowiadał spadek indeksu S&P500 i nie dość, że miał rację, to jeszcze na tym zarobił, tak jak zarobił na wzroście cen złota w latach 2009–2011.
Przyjmując do wiadomości opinie założyciela Universa Investments warto rozejrzeć się, co o rynku myślą inni.
Spitznegel nie jest bowiem jedynym znanym inwestorem, który publicznie dzieli się opiniami z rynkiem. Ostatnio bardzo chętnie robi to Carl Icahn, który wiele informacji o swoich inwestycjach ujawnia za pomocą serwisu społecznościowego Twitter. Icahn nie ogłasza opinii o całym rynku. Ogranicza się do akcji wybranych spółek.