W piątek cena baryłki ropy Brent spadła poniżej 50 USD i była o 11 proc. niższa niż tydzień wcześniej. Warto jednak zwrócić uwagę także na to, co działo się na drugim planie. Bardzo ważna była wypowiedź saudyjskiego ministra odpowiedzialnego za wydobycie ropy. Stwierdził on, że nawet przy cenie 20 USD za baryłkę Arabia Saudyjska nie zamierza ograniczać wydobycia i jest to świadoma polityka mająca na celu promocję producentów o niskich kosztach wydobycia zamiast wspierania krajów spoza grupy OPEC, które charakteryzuje niższa efektywność. Jest to jednoznaczna deklaracja wojny cenowej, której celem jest zmniejszenie wydobycia ze złóż łupkowych, gdzie koszty z reguły przekraczają 50–60 USD za baryłkę.

Drugim ważnym zjawiskiem jest proces rewidowania w dół prognoz cen ropy na ten rok. Jeszcze niedawno analitycy dość zgodnie wskazywali na okolice 100 USD za baryłkę jako najbardziej prawdopodobne. W ostatnich dniach ten konsens przesunął się radykalnie w dół i coraz więcej podmiotów widzi cenę tego surowca w pobliżu 40 USD.

Wobec noworocznej niechęci rynków do bardziej ryzykownych aktywów nie dziwi wzrost ceny złota. W minionym tygodniu zyskało ono prawie 3 proc. i ponownie kosztuje powyżej 1200 USD za uncję. We wzroście nie przeszkodziło mu nawet umocnienie dolara, który łatwo przebił poziom 1,2 w stosunku do euro.