Początek tygodnia oraz brak w planie istotnych publikacji danych makro zniechęcały do podejmowania poważniejszych decyzji. Polskich graczy nie pobudziły również informacje z Chin, gdzie podczas weekendu doszło do kolejnej obniżki stóp procentowych. Wygląda na to, że uznano, iż luzowanie chińskiej polityki pieniężnej z naszego punktu widzenia jest mniej istotne od tego, co chińska gospodarka ostatnio pokazała.
Ceny kontraktów przez większą część dnia przebywały w okolicy szczytów aktualnej tendencji wzrostowej. Brak presji podaży jest znamienny i pewnie w końcu przyniesie owoce w postaci kontynuacji wzrostu cen. Niemniej wczorajsze warunki nie pozwalały na przeprowadzenie skutecznego ataku na nowe szczyty trendu. Nie chodzi o to, że takie nowe szczyty nie byłyby możliwe, ale o to, co faktycznie one by oznaczały. Obecnie, po zbliżeniu się do ubiegłorocznego maksimum, atak na nowe szczyty trendu byłby jednoznaczny z początkiem walki ze strefą oporu w okolicy 2600 pkt. Przy tak niskiej aktywności podejmowanie takich prób trzeba uznać za podejrzane. Akcja kupujących w takich warunkach nie ma poparcia kapitałowego, a tym samym może się pojawić wątpliwość co do jakości zmiany, a więc i szans na jej kontynuację. Czekamy więc na wyraźny, poparty wzrostem obrotów, sygnał pokonania oporu. Do tego czasu trzeba się liczyć z kreśleniem korekty.