Nie chcąc się narażać geologom, zaryzykuję stwierdzenie, że okresy zlodowacenia, trwające tysiące lat, także można nazywać przejściowymi. Przewodniczący Powell, odwieszając na kołek określenie „przejściowa", zrobił to, jak sądzę, także dla zwiększenia przejrzystości komunikacji amerykańskiego banku centralnego.
W ostatnim tygodniu to jednak nie inflacja była w centrum zainteresowania rynków finansowych. Omikron, nowy wariant wirusa, zmusił inwestorów do ponownej analizy sytuacji po kątem wpływu pandemii. Rezultatem okazała się ucieczka w bezpieczne obligacje, przede wszystkim te o dłuższym terminie wykupu. Krótsze końce krzywych dochodowości są bowiem kształtowane przez oczekiwania rynków co do ścieżek stóp banków centralnych, te zaś są w powszechnej ocenie rosnące. Jerome Powell potwierdził zresztą, iż obecnie nie ma konfliktu między dwoma celami: obniżeniem inflacji i silnym rynkiem pracy, gdyż ten drugi wymaga stabilności cen. To, że spadki rentowności obligacji na rynkach bazowych wynikają z popytu na bezpieczne papiery, a nie ze zmiany co do ścieżki stóp procentowych, potwierdzają też rekordowo wysokie w tym roku spready swapowe, czyli różnica w rentownościach swapów stopy procentowej i obligacji skarbowych o takim samym terminie zapadalności.