Pana ostatnia prognoza korekty w okolicy Dnia Kobiet sprawdziła się. Jakie ma pan teraz przeczucia? Czy trwające od kilku dni osłabienie to wstęp do silniejszej przeceny?
Obserwując rynki globalne widać, że siła byków zmalała. W pozytywnym scenariuszu nasz rynek powinien pozostać na obecnym poziomie dłużej niż się wszystkim wydaje. Z teorii Fal Elliotta wynika, że jesteśmy teraz przed ostatnią, piątą falą wzrostową. Ta czwarta fala, w której hipotetycznie jesteśmy, powinna być dłuższa niż druga (bardzo dynamiczna) i znacznie szersza, a więc może potrwać jeszcze miesiąc lub półtora i schłodzić rynek o kilka procent. W pesymistycznym scenariuszu na WIGu formuje się formacja wierzchołkowa RGR – mamy za sobą lewę ramię i głowę, a teraz kurs buduje ramię prawe. Przebicie w dół pułapu 58 000 pkt byłoby sygnałem do silniejszych zniżek. Na ten moment jednak trend wzrostowy jest niezagrożony. Rozważamy dwa scenariusze i ja osobiście opowiadam się za tym optymistycznym, z tym że obecna korekta może się przedłużyć. Zwłaszcza, jak spojrzymy na WIG20 w układzie tygodniowym. Tutaj MACD i Stochastic są na bardzo wysokich poziomach, co stanowi swego rodzaju żółte światło ostrzegawcze.
Rozumiem, że nawet realizacja korekty wynikająca z RGR nie zagrozi układowi hossy w długim terminie?
Ten potencjalny zasięg to około 10 proc., a więc nic strasznego. Nawet jeśli WIG spadnie do 55 000 pkt czy 54 000 pkt to nadal będziemy mieć możliwość tej kolejnej, piątej fali wzrostowej. Dobrze by było, gdyby ten trwający trend zmniejszył nieco kąt nachylenia do osi czasu. Teraz jest zbyt stromy. Zasada jest bowiem taka, że im mniejszy kąt nachylenia, tym dłużej trwający trend.