Co z hossą na GPW? Wydawać by się mogło, że otoczenie gospodarcze, szczególnie krajowe, powinno sprzyjać wzrostom na rynku akcji, jednak rzeczywistość giełdowa wygląda tak jak wygląda. Na GPW raczej mamy trend boczny, nawet z lekką przewagą podaży. Dlaczego tak się dzieje?
Krzysztof Radojewski: Faktycznie widzimy rozdźwięk. Realna gospodarka się rozwija – mamy wzrost PKB w okolicach 5 proc. – jest napędzana przede wszystkim konsumpcją gospodarstw domowych, dodatkowo widać też, że ożywiają się inwestycje. Niestety giełda nie podąża za tymi ruchami. Po raz kolejny wydaje się, że polska giełda nie odzwierciedla stanu polskiej gospodarki, a już w szczególności WIG20. Pozostałe spółki z innych indeksów mają natomiast swoje problemy.
Charakterystyczne w ostatnim czasie jest również to, że ruchom na warszawskim parkiecie towarzyszy niska aktywność inwestorów. Chociażby w poniedziałek obroty na GPW ledwo przekroczyły 400 mln zł, co jest bardzo słabym wynikiem. Gdzie podziali się inwestorzy?
Można byłoby zażartować, że są na wakacjach. Prawda jest jednak taka, że od kilku miesięcy obroty na GPW spadają. Wydaje się, że najprostszą odpowiedzią, dlaczego tak się dzieje, jest ta, że indeksy spadają. Kryje się w niej jednak sporo prawdy. Małych spółek od maja ubiegłego roku kursy spadają, co z kolei powoduje umorzenia w funduszach małych i średnich spółek i wymuszoną sprzedaż. Oprócz tego od kilku miesięcy mamy sytuację, w której problemy ma jedna z dużych spółek, która też prowadzi do umorzeń w uniwersalnych funduszach akcji. Wystarczy tylko wspomnieć, że od początku roku z funduszy akcji odpłynęło 1,4 mld zł, z kolei z funduszy stabilnych i mieszanych ponad 450 mln zł, a z funduszy absolutnej stopy zwrotu ponad 900 mln zł. To powoduje, że inwestorzy sprzedają akcje, bo muszą, a nie ma dopływu świeżego kapitału, który odebrałby akcje po bardziej atrakcyjnych wycenach. Dotyczy to głównie inwestorów instytucjonalnych, zwłaszcza funduszy inwestycyjnych, które są mocno podatne na to, co się dzieje z napływami i umorzeniami. Jeżeli zaś chodzi o OFE, to mamy tutaj do czynienia z elementem suwaka, który w ubiegłym roku sprawił, że z funduszy emerytalnych netto odpłynęło ponad 3 mld zł. Z kolei w ostatnich dwóch miesiącach było to ponad 380 mln zł, więc również w tym przypadku można powiedzieć, że OFE są po stronie podaży. Jeśli zaś chodzi o inwestorów indywidualnych to przede wszystkim oni kierują się tym, jak zachowują się poszczególne indeksy, a poza tym ważne dla nich są również wyniki finansowe spółek. Te z kolei w tej chwili nie przemawiają za kupnem akcji.