To, co kilka miesięcy temu wydawało się wręcz niemożliwe, w ostatnim czasie stało się faktem. Polacy znowu pokochali inwestowanie na giełdzie. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku maklerzy ze smutkiem mówili, że zapewne już na zawsze pozostaną z tą samą grupą klientów, tymczasem w marcu, kwietniu oraz maju obserwowali prawdziwy szturm na domy maklerskie.
Według oficjalnych danych Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych w ciągu tych trzech miesięcy przybyło ponad 50 tys. kont inwestycyjnych. Takich wyników nie widziano od dawna. Maklerzy podkreślają, że na rynek wracają osoby, które już wcześniej miały do czynienia z giełdą, ale pojawiają się także nowi inwestorzy.
Paradoksem jest to, że do takiej sytuacji przyczynił się bardzo duży spadek kursów akcji. Doszło do podobnego ożywienia jak podczas wielkich wyprzedaży w sklepach – inwestorzy ruszyli na zakupy.
Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że moment na zakup akcji był wręcz idealny. Od dołka koronawirusowej zawieruchy główny indeks giełdowy WIG zyskał ponad 40 proc.
Akcje zawsze wiążą się z ryzykiem
Widząc takie liczby, wielu początkujących inwestorów mogło uwierzyć, że na giełdzie zarabia się łatwo, szybko i bez zbędnego ryzyka. Czy aby na pewno? Czy istnieje przepis na giełdowy sukces? A może to po prostu kwestia szczęścia?