Na początku tygodnia kapitalizacja rynku kryptowalut zbliżyła się do 400 mld USD. To oznacza, że od marcowego dołka zwiększyła się blisko trzykrotnie. W tym czasie czołowe kryptowaluty – bitcoin, ethereum i XRP – zanotowały wzrost kursu wynoszący odpowiednio 203 proc., 433 proc. i 162 proc. Część analityków tego rynku uważa, że to dopiero początek nowej hossy, zgodny m.in. z „halvingowym" cyklem bitcoina. Nie brakuje jednak takich, którzy ostrzegają przed narastającą bańką związaną z projektami DeFi, czyli zdecentralizowanymi finansami. Pytanie więc, co nas czeka – boom czy crash?
Optymistyczne prognozy
Użytkownik o pseudonimie PlanB, twórca najbardziej znanego modelu prognostycznego dla bitcoina „Stock to flow" (S2F), pisał ostatnio na Twitterze, że „cierpliwość jest cnotą". Na jego koncie, obserwowanym przez 129 tys. osób, pojawił się wykres porównujący zmiany notowań bitcoina po poprzednich dwóch halvingach. Okazuje się, że po czterech miesiącach po ostatnim podziale nagrody ścieżka zmian mieści się między tymi z okresu 2012–2016 i 2016–2020. Mówiąc więc wprost – na razie wszystko układa się w granicach statystyczno-historycznej normy. I jeśli tak pozostanie, to perspektywy są optymistyczne. – Według S2F w obecnym cyklu halvingowym, który kończy się w 2024 r., cena docelowa powinna wynieść 288 000 USD – czytamy na portalu Cointelegraph.com. Korzystając z tych samych analogii, serwis analityczny Econometrics pokusił się o prognozę na koniec tego roku. Wynika z niej, że w grudniu kurs bitcoina sięgnie 41 000 USD, o ile siła analogii pozostanie na takim samym poziomie jak obecnie.
W modelowy optymizm wpisuje się też argumentacja słynnych braci Winklevoss, twórców giełdy Gemini. Uważają oni, że ultraluźna polityka Fedu skończy się wybuchem inflacji, a jedynymi klasami aktywów, które dadzą przed nią schronienie, będą złoto i bitcoin. W bardzo długiej perspektywie bracia Winklevoss widzą bitcoina w roli cyfrowego złota. Jego ograniczona podaż, łatwość i szybkość przenoszenia oraz niskie koszty transakcyjne mają zapewnić mu przewagę nad kruszcem. I tu słynni bliźniacy używają prostej matematyki – skoro dziś wartość globalna złota to około 9 bln USD, a bitcoina zaledwie 200 mld, to czeka nas 45-krotny wzrost kursu kryptowaluty. W tym kontekście słowa „cierpliwość jako cnota" nabierają znacznie większej wartości...
Kolejna bańka?
Czytanie o aktywach „skazanych" na wzrost rozbudza finansową wyobraźnię i uaktywnia „gen chciwości", ale uruchamia też lampkę ostrzegawczą. Abstrahując już od tego, że model S2F opiera się na krótkim szeregu czasowym danych, a bracia Winklevoss są ludźmi z branży, trzeba zauważyć, że to, co kilka lat temu wywindowało kryptowaluty na ATH, a potem je stamtąd szybko „zrzuciło" – czyli ICO – ma teraz swojego następcę: DeFi. Przed niepokojąco dynamicznym wzrostem popularności projektów zdecentralizowanych finansów przestrzega wiele osób związanych z branżą. DeFi to ekosystem aplikacji finansowych zbudowanych na blockchainach. Głównie dotyczą one trzech obszarów: usług pożyczkowych i kredytowych, emisji stablecoinów i tworzeniu zdecentralizowanych giełd. Cel? Dostarczenie usług finansowych do szerokiego grona odbiorców bez centralnych pośredników. Tych ostatnich zastępuje smart kontrakt, czyli po prostu kod programistyczny, w którym zapisane są warunki zawieranej między stronami umowy. I tak jak kilka lat temu wszyscy rzucili się na cyfrowe IPO, czyli ICO, tak teraz wszyscy rzucają się na współtworzenia alternatywnego ekosystemu finansowego. – Przeżyłem i zarobiłem na bańce kryptowalutowej z 2017 r., a obecna sytuacja wydaje się być do niej w pewnym sensie podobna. Wtedy mieliśmy ICO, nowy token emitowany każdego dnia, a tłum masowo inwestował, podbijając ceny, zwiększając płynność. Ostatecznie jednak wyceny się załamały, a tłum ruszał w stronę kolejnego projektu. Obecna sytuacja nie jest odległa od tej sprzed trzech lat – mówił w wywiadzie dla Bloomberga Mike Novogratz, szef i założyciel Galaxy Investment Partners. Jego zdaniem obok wielu użytecznych projektów DeFi jest masa bezwartościowych, stanowiących tylko sposób na wyłudzenie pieniędzy.