Giełdy: są rekordy, perspektywy też dobre

Analitycy spodziewają się, że to nie koniec wzrostu światowych indeksów. Okazji inwestycyjnych warto szukać zarówno na rynku amerykańskim, europejskim, jak i na warszawskim parkiecie.

Publikacja: 24.08.2021 18:06

Polscy inwestorzy coraz chętniej i odważniej inwestują na rynkach zagranicznych, ale zdecydowana wię

Polscy inwestorzy coraz chętniej i odważniej inwestują na rynkach zagranicznych, ale zdecydowana większość z nich skupia się głównie na krajowym parkiecie, który siłą rzeczy jest dużo lepiej znany. Eksperci mają dobre wiadomości zarówno dla pierwszych, jak i drugich.

Foto: Bloomberg, Krzysztof Skłodowski

Trwa popandemiczny szał zakupów na światowych giełdach. Kolor zielony dominuje w tym roku zarówno za oceanem, jak i w Europie. Na wzrostową falę załapała się także warszawska giełda. I chociaż część indeksów bije rekordy, wśród analityków nie brakuje opinii, że jest jeszcze przestrzeń do dalszych zwyżek.

Jeżeli faktycznie tak jest, to pytanie, na jakie rynki i branże warto teraz stawiać, ma jeszcze głębszy sens niż zwykle.

Jak długo może rosnąć

Patrząc na tegoroczne stopy zwrotu, trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się na rynkach. Amerykański indeks S&P 500 zyskał prawie 20 proc. Tylko nieco słabiej radzi sobie technologiczny Nasdaq. Pojawiają się co prawda krótkie korekty, ale nie są w stanie zachwiać długoterminowym trendem wzrostowym.

Foto: GG Parkiet

Wrażenie mogą robić również statystyki europejskich indeksów. Francuski CAC40 zyskał od początku roku prawie 25 proc. Niemiecki DAX urósł około 15 proc. Powodów do niezadowolenia nie mają także inwestujący na naszym rynku. WIG od stycznia zwiększył się o 20 proc. i w ostatnim czasie ustanowił nowy historyczny rekord. Z kolei indeks największych firm WIG20 zyskał około 15 proc., indeks średnich spółek mWIG40 – 25 proc., a indeks małych firm sWIG80 prawie 30 proc.

Reklama
Reklama

Foto: GG Parkiet

Patrząc na te statystyki, inwestorzy mogą mieć jednak mieszane uczucia, zwłaszcza że mocny wzrost na rynkach obserwujemy mniej więcej od wiosny ubiegłego roku, kiedy to zakończyła się gigantyczna przecena po uderzeniu koronawirusa. Z jednej strony inwestycje giełdowe wydają się nadzwyczaj atrakcyjne, szczególnie w kontekście praktycznie zerowych stóp procentowych i ultraniskiego oprocentowania lokat bankowych. Z drugiej strony, przynajmniej teoretycznie, im wyższe stopy zwrotu z akcji, tym większe ryzyko korekty na giełdzie.

Piotr Kozłowski, dyrektor BM Pekao, zauważa, że w pierwszej połowie tego roku krajobraz inwestycyjny kształtował się zupełnie odmiennie niż rok temu.

– Miejsce ogromnej niepewności zajęło powszechne przeświadczenie, że najgorsze już za nami. Zmienność wyraźnie spadła, a wraz z tym zmniejszyła się aktywność. Zdecydowana większość giełdowych indeksów rozwija zainicjowane wcześniej trendy. Korekty są rzadkie, płaskie i nie prowadzą do utraty głównych wsparć technicznych; maksymalne tegoroczne obsunięcie WIG wyniosło zaledwie 6 proc. – twierdzi Piotr Kozłowski.

I dodaje, że najłatwiejsza część covidowej hossy jest już za nami.

– Podczas gdy amerykański rynek akcji oscyluje wokół historycznych maksimów, giełdy w Azji notują siedmiomiesięczne minimum. Tak w skrócie wygląda interpretacja danych ze Stanów Zjednoczonych i Chin, czyli gospodarek odpowiadających za ponad połowę światowego wzrostu. Dane te sugerują spowolnienie tempa gwałtownego odbicia światowej gospodarki oraz wzrost cen wszelkiego rodzaju towarów i surowców – mówi Piotr Kozłowski.

Reklama
Reklama

Podkreśla on także, że nad Azją rozlewa się dodatkowy czynnik w postaci ryzyka regulacyjnego w Chinach, ale i bez niego inwestorzy napotykają spore trudności interpretacyjne rynkowych bodźców. – Nierównomierne rozprzestrzenianie się wariantu Delta Covid-19, sprzeczność w interpretacji danych z amerykańskiego rynku pracy, dawno niespotykana rozbieżność rentowności papierów skarbowych z S&P 500, kłopotliwa inflacja i pojawiający się dwugłos w Fed można odebrać jako sygnały alarmowe dotyczące perspektyw globalnych rynków akcji – mówi dyrektor BM Pekao.

Czy w takim otoczeniu nadal warto inwestować w akcje? Wśród ekspertów przeważa opinia, że tak. Hossa w Stanach Zjednoczonych, które są często punktem odniesienia dla pozostałych rynków, trwa już dobrych kilka lat i nic nie zapowiada, żeby nagle miała dobiec końca.

Optymistyczne prognozy

– Dopóki nie wydarzy się coś nadzwyczajnego, należy trzymać się trendu – mówi Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP. – Jeżeli wyniki finansowe spółek nadal będą dobre i Fed nie zmieni nagle retoryki, a na to się nie zanosi, to jest szansa na kolejne rekordy w Stanach Zjednoczonych. Trzeba jednak zauważyć, że ostatnie miesiące były naprawdę dobre, więc krótkotrwała korekta czy nawet przerwa w zwyżkach nie byłaby niczym dziwnym, wręcz byłaby wskazana. Ale jak już mówiłem, na razie nie widać powodów, dla których indeksy rynkowe miałyby mocno spadać.

Optymistyczne oceny dotyczą nie tylko rynku amerykańskiego.

– Jesteśmy pozytywnie nastawieni do zagranicznych rynków akcji. Nadal preferujemy rynki strefy euro, gdyż notowane tam spółki charakteryzują się relatywnie niską wyceną wskaźnikową oraz mogą być beneficjentami fiskalnej stymulacji ze strony państw Eurolandu. Pozytywnie odnosimy się również do rynku akcji w Wielkiej Brytanii, co jest pochodną atrakcyjnych wycen oraz dobrych informacji w sprawie zakończenia tzw. umownego brexitu – mówi Lukas Cinikas, analityk rynków finansowych w BM BNP Paribas Bank Polska.

Analitycy tego biura maklerskiego preferują m.in. spółki z branży materiałowej (przede wszystkim materiały budowlane). Ich zdaniem silny popyt inwestycyjny – w połączeniu z rządowymi programami inwestycji w infrastrukturę w USA oraz mocnym rynkiem nieruchomości – powinien implikować wysoki wzrost zysków spółek z tego sektora.

Reklama
Reklama

– Uważamy, że pomimo ostatniego odbicia wycen spółek technologicznych tzw. sektor value nadal powinien sobie dobrze radzić w otoczeniu rosnących stóp procentowych oraz ożywienia gospodarczego. Zakładamy, że w dalszym ciągu wsparciem dla rynków akcji będzie napływ środków do tej klasy aktywów w warunkach historycznie niskiej rentowności instrumentów dłużnych i reflacyjnego otoczenia – dodaje analityk BM BNP Paribas Bank Polska.

Co prawda polscy inwestorzy coraz odważniej inwestują na rynkach zagranicznych, jednak zdecydowana większość z nich kupuje akcje głównie na krajowym parkiecie. Eksperci również dla nich mają dobre wiadomości.

– Od kilku miesięcy utrzymujemy umiarkowanie pozytywne nastawienie do krajowego rynku akcji. Do końca lipca WIG pozostawał w trwającej dwa miesiące konsolidacji, którą wyznaczał poziom 65 tys. pkt jako wsparcie i 68 tys. pkt jako opór. Na początku sierpnia udało się przebić ten opór i ustanowić nowy historyczny szczyt, co implikuje kontynuację trendu wzrostowego – twierdzi Lukas Cinikas. – Wciąż oczekujemy poprawy sytuacji technicznej na indeksie WIG20, gdzie mamy do czynienia z ruchem bocznym ograniczonym zakresem 2200–2300 pkt.

Z kolei sWIG80 po lipcowej korekcie powrócił na poziom ważnego wsparcia z okolic 21 tys. pkt. – Dotarcie do tego poziomu pozwoliłoby patrzeć z optymizmem w kierunku ewentualnej kontynuacji w tym roku trendu wzrostowego na rynku małych emitentów – dodaje Lukas Cinikas.

Trzeba obserwować otoczenie

Wszystko to oczywiście nie oznacza, że zarobimy niezależnie od tego, jakie akcje kupimy. Analitycy mają swoich faworytów na kolejne miesiące. Ich zdaniem dobór spółek do portfela powinien być uwarunkowany otoczeniem i warunkami gospodarczymi.

Reklama
Reklama

– Okazji inwestycyjnych szukałbym indywidualnie, analizując konkretne spółki, ewentualnie branże. Od kilku miesięcy zwracamy uwagę chociażby na wybrane spółki przemysłowe korzystające z tego, że gospodarka wraca na właściwe tory. Cały czas zwracamy też uwagę na wybrane spółki konsumenckie, gdyż widać, że po zniesieniu obostrzeń konsumpcja ruszyła. Dodatkowo są różne nowe projekty, które także powinny konsumpcję wspierać. Jest to więc branża, gdzie można nadal szukać ciekawych okazji. Potencjalnie korzystnie prezentują się też banki – mówi Emil Łobodziński z BM PKO BP.

Ryzyka nie da się uniknąć

Swoich faworytów ma również zespół BM BNP Paribas Bank Polska. – Najlepsze perspektywy zauważamy w przypadku spółek z takich branż jak np. automotive (odbudowa rynku po okresie pandemii), deweloperzy i spółki budowlane (mocny rynek mieszkaniowy), handel (bardzo dobra sytuacja w sprzedaży detalicznej). Pod presją nadal znajdują się wyceny spółek z sektora gamingowego. Wydaje się, że to efekt negatywnego nastawienia inwestorów do branży po kiepskiej premierze gry „Cyberpunk 2077" CD Projektu – mówi Lukas Cinikas.

Oczywiście pozytywne scenariusze rynkowe zakładają, że w otoczeniu nie wydarzy się nic nadzwyczajnego. Ale czynniki ryzyka wciąż istnieją.

Wśród nich na pierwszy plan wysuwają się potencjalne zmiany w polityce pieniężnej największych banków centralnych z amerykańską Rezerwą Federalną na czele czy też kolejne fale epidemii mogące doprowadzić do zamknięcia gospodarek. Na rynku nie ma nic za darmo. Ryzyko jest nieodłącznym elementem inwestycji i trzeba się z nim oswoić. ¶

Kto skorzysta na postpandemicznych zmianach

Prognozy dla rynków akcji są optymistyczne, ale o opłacalności naszej inwestycji będzie decydować to, na jaką konkretnie spółkę (czy szerzej branżę) postawimy, ile zapłacimy za akcje i jaki będzie ich kurs przy sprzedaży. Trzeba więc szukać spółek z potencjałem wzrostu, korzystających na ożywieniu gospodarczym i zmianach w zachowaniu klientów. Zdaniem analityków mogą to być wybrane przedsiębiorstwa przemysłowe, spółki oferujące towary czy usługi konsumentom, spółki handlowe, firmy z branży motoryzacyjnej, deweloperzy czy spółki budowlane.

Inwestycje
Kontrole podatkowe w nowym wydaniu
Inwestycje
Jak sfinansować wdrożenie AI?
Inwestycje
Z jakich ulg podatkowych mogą skorzystać emitenci?
Inwestycje
Droga do wdrożenia KSeF
Inwestycje
Zmiany w zarządzaniu informacją poufną
Reklama
Reklama