W 2006 roku kolekcjoner Ronald Lauder wydał 135 mln dolarów na upragniony obraz Gustawa Klimta. Wzbudził tym sensację na świecie. Przy najbliższej okazji przeprowadziłem wywiad z Grażyną Kulczyk. Zapytałem, czy jeśli pojawi się szansa spełnienia jej kolekcjonerskich marzeń, to też wyda tak dużą kwotę?
Odpowiedź brzmiała: „Nie. Granice cenowe zawsze istnieją. Nawet gdy się jest majętnym, obowiązuje rachunek ekonomiczny. Nawet gdy interesy idą nieźle, potrzeba długiego czasu, żeby wygospodarować gotówkę, a w tej dziedzinie okazje spełnienia marzeń nie czekają. Przede wszystkim trzeba mieć pieniądze na taki cel" („Rzeczpospolita", 15 maja 2008 r.).
Zaczynam od tego przypomnienia, ponieważ jak zawsze na początku roku publikowane są listy nowych krajowych miliarderów. Ciekawa byłaby uczciwa analiza, ilu bogatych Polaków po 1989 roku kolekcjonowało sztukę?
Nie chodzi o jeden obraz efekciarsko kupiony nad kanapę. Chodzi o kolekcję czyli zbiór tworzony latami według z góry założonego programu.
Miłe niespodzianki
Faktem jest, że nie pamiętamy nazwisk bogaczy, którzy królowali na listach zaledwie dziesięć lat wcześniej. Do historii Polski mają szansę przejść tylko ci, którzy stworzyli kolekcje, otworzyli muzea, jak wspomniany Ronald Lauder czy Grażyna Kulczyk.