Ze wszystkich dzisiejszych kryzysów: dwucyfrowej inflacji, wojny, suszy, wysokich cen surowców, co jest najpoważniejszym problemem, który martwi producentów żywności?
Produkcja żywności to system naczyń połączonych, więc martwi nas w zasadzie wszystko. Rok zaczęliśmy jak w filmie Hitchcocka, potężny wstrząs po podwyżkach cen gazu o 500 proc., potężne podwyżki cen energii elektrycznej i węgla. Tak się zaczął styczeń, a potem było już tylko gorzej, wybuchła wojna w Ukrainie i giełdy światowe oszalały, ceny zbóż mocno wzrosły. Mamy więc nie tylko inflację środków produkcji – energii, transportu, opakowań, ale rosną obawy dotyczące samej dostępności tych dóbr. Nikt nie wie, czy energia i gaz będą dostępne na jesieni. Tak wygląda chyba największa obawa producentów żywności – to czy w ogóle będą środki produkcji, energia i gaz, czy faktycznie nie okaże się, że susza w Europie jest tak wysoka i zapotrzebowanie na żywność jest tak duże, że ceny surowców niebotycznie wzrosną i miejscami zacznie ich brakować. I że nie będzie też kartonu i folii do opakowań. Wtedy te łańcuchy produkcji żywności momentalnie się rwą, a to oznacza na początku – panikę na rynku i mocny impuls cenowy.
Z czego mogą wynikać podwyżki cen na jesieni?
Producenci przewidują, że galopada cen surowców, opakowań, energii nie zostanie zatrzymana. Być może wojna będzie dalej trwała i ceny zbóż nie spadną. Dodatkowo, zboże samo nie wyrośnie, wymaga pracy rolników i środków produkcji, na które ci muszą znaleźć pieniądze.