Po pierwszych trzech miesiącach tego roku biłgorajska spółka handlująca bielizną i odzieżą damską (marki: Lookat, Szame, Meva Fashion) notowała 747 tys. zł straty. – Zakładamy, że do końca roku wyjdziemy na plus – dodaje Kenicer.
Jej zdaniem, pozytywne efekty przynosi oferowanie wyrobów po niższej cenie i zejście z ofertą z wyższej półki na średnią. – Materiały odzieżowe dotychczas sprowadzane w większości z Włoch zastępujemy tkaninami tureckimi. Nasi dostawcy też odczuwają kryzys, przez co możemy uzyskiwać korzystniejsze ceny – mówi szefowa Mewy. Przyznaje, że teraz słabiej sprzedają się artykuły bieliźniarskie. – Przy mniej zasobnym portfelu klientki chętniej kupują odzież. Rzadziej decydują się na drogą bieliznę – tłumaczy Kenicer. Swoje wyroby spółka sprzedaje głównie przez sklepy wielomarkowe działające w całym kraju. Współpracuje z około 1,7 tys. placówkami.
Prezes biłgorajskiej firmy podtrzymuje zamiar anulowania umowy inwestycyjnej, zgodnie z którą Mewa stała się wiodącym akcjonariuszem notowanej na rynku alternatywnym Grupy Pactor-Potempa Inkasso. W zamian właścicielom GPPI, zarządzającego wierzytelnościami, odzieżowa spółka wydała własne papiery. Kenicer twierdzi, że druga strona byłaby skłonna do porozumienia, pod warunkiem pożyczenia jej jeszcze około 500 tys. zł. Dodatkowe pieniądze mają umożliwić poznańskiej grupie wywiązanie się z podpisanych kontraktów. Na pożyczenie pieniędzy nie chce się jednak zgodzić zarząd Mewy. – Nie będzie już żadnego transferu gotówki – podkreśla szefowa giełdowej spółki. Dotychczas Mewa dofinansowała GPPI około 2,4 mln zł.
Piotr Potempa, prezes GPPI, nie chce komentować sytuacji. – Jesteśmy w trakcie analizy prawnej. Wkrótce przedstawimy oświadczenie w tej sprawie – ucina.