– W ubiegłym roku eksport odpowiadał za jedną trzecią naszych przychodów. Jego udział systematycznie rośnie i w tym roku powinien sięgnąć 40 proc. – mówi Ewa Wójcikowska, prezes Global Cosmed, producenta kosmetyków i chemii gospodarczej.
Eksport bardziej opłacalny
– Staramy się pozyskać nowych klientów zagranicznych. To długi proces, ale efekty powinny być widoczne już za jakiś czas. Potencjał tamtych rynków jest bardzo duży, ale nie zamierzamy odpuszczać Polski – dodaje. Prawie 70 proc. eksportu trafia do Niemiec. Pozostała część to Wielka Brytania i kraje Europy Południowej. – To bardzo korzystna tendencja, bo jesteśmy tam w stanie osiągać dobre marże, a dodatkowo zwiększamy w ten sposób bezpieczeństwo działalności – mówi Wójcikowska.
Global Cosmed działa w segmencie marki prywatnej, czyli produktów oferowanych pod markami sieci handlowych. – To sprzedaż wielkowolumenowa. Dzięki osiąganemu efektowi skali udaje nam się obniżyć koszty wytworzenia – dodaje Wójcikowska. Nie zdradza wyników za I kwartał. Podkreśla, że przychody i wynik netto były zgodne z założeniami.
– Ryzyko utraty dużych kontraktów minimalizujemy poprzez szeroką ofertę. Kontrakty z sieciami skonstruowane są w ten sposób, że podpisujemy jedną umowę ramową i załączniki do poszczególnych kategorii produktów. Prawdopodobieństwo, że stracimy kontrakt w całości, jest minimalne. Jeśli dochodzi do zmian, to na poziomie jednego lub dwóch produktów, których udział w całości jest niewielki – wyjaśnia prezes.
Global Cosmed rozmawia z trzema niemieckimi spółkami z branży. – Ich oferta jest komplementarna wobec naszej. Osiągają obroty rzędu 30–50 mln euro rocznie, jesteśmy zainteresowani przejęciem jednej z nich. Ale na razie jest zbyt wcześnie, aby mówić o sposobie finansowania. Rozmowy nie są jeszcze zaawansowane – dla naszych potencjalnych partnerów istotne znaczenie ma transparentność związana ze statusem spółki publicznej, dlatego do rozmów wrócimy w II połowie roku, czyli już po trwającym właśnie IPO – informuje Wójcikowska.