Kiedy w 2010 r. Eko Holding debiutował na GPW, nikt nie podejrzewał, że będzie on przedmiotem walki dwóch znanych funduszy private equity. Inwestorzy mogą mieć powody do zadowolenia – jeszcze kilka miesięcy temu kurs był grubo poniżej 4 zł. Dziś przekracza 6 zł. Czy akcje są tyle warte? Można mieć wątpliwości, biorąc pod uwagę niską rentowność spółki. Dlaczego zatem Advent i Mid Europa chcą mieć w swoim portfelu Eko Holding?
– Rynek detaliczny się konsoliduje i jest coraz mniej podmiotów w segmencie małych i średnich sklepów, które można kupić. Dlatego fundusze zabiegają o przejęcie takich aktywów – uważa Kamil Szlaga, analityk KBC Securities.
Grupie z pewnością nie pomaga niewielka skala i rozdrobniony profil działalności. – Żaden z głównych konkurentów Eko nie musi mierzyć się z rozdrobnioną działalnością, zamiast tego koncentrują się na zagarnięciu rynku supermarketów. Aby móc skutecznie konkurować, Eko będzie musiało także na tym się skupić. To właśnie dlatego strategia Adventu przewiduje uproszczenie struktury grupy i sprzedaż aktywów niestanowiących działalności podstawowej – mówi Paweł Ryszkiewicz z Adventu.
Advent i MEP razem?
Pierwszy swoje zamiary wobec Eko ujawnił Advent. Gdy ogłosił wezwanie, wiadomo było też, że zamierza na nie odpowiedzieć największy akcjonariusz spółki Krzysztof Gradecki, który razem z żoną kontroluje 55 proc. akcji.
Ponieważ w międzyczasie do walki o Eko włączył się Mid Europa, oferując 5,5 zł, Advent musiał podnieść cenę z 4,1 zł do 4,7 zł, a potem do 5,6 zł. W odpowiedzi MEP podbił stawkę do 6,35 zł lub 5,85 zł – w zależności od terminu zapisów. Gradecki zdania nie zmienił, ale inwestorzy finansowi skuszeni wyższą ceną zapewne odpowiedzą na wezwanie MEP.