Mamy duży potencjał do wyjścia za granicę

Sylwester Cacek | Z prezesem Sfinksa rozmawia Tomasz Danelczyk

Publikacja: 20.01.2016 05:00

Mamy duży potencjał do wyjścia za granicę

Foto: Archiwum

W zeszłym roku akcje Sfinksa dały zarobić inwestorom 100 proc. Na co mogą oni liczyć w tym roku?

W mojej ocenie Sfinks to dobra inwestycja, ale o charakterze długoterminowym. Spółka systematycznie od wielu kwartałów pokazuje, że jest przejrzysta i wiarygodna. Śmiem twierdzić, że Sfinks w tej chwili jest w dużo lepszej sytuacji niż w 2008 r., kiedy za akcje płacono po 15–16 zł (teraz kurs wynosi około 3,5 zł – red.). Oczywiście nie można tego porównywać w skali jeden do jednego, bo wtedy było mniej akcji. Niemniej uważam, że nasze fundamenty, biorąc także pod uwagę wskaźniki dla konkurencji, nie mają pełnego odzwierciedlenia w obecnym kursie.

Kiedy przejmował pan spółkę w 2009 r. była ona bliska upadłości. W jakim miejscu Sfinks jest teraz?

Odważyłbym się powiedzieć, że tak dobrych fundamentów i organizacji, jakie są w Sfinksie teraz, nie było w spółce nigdy w historii. Trudno nawet porównywać 2009 r. z teraźniejszością, bo wtedy, oprócz silnej marki, w Sfinksie „sypało się" praktycznie wszystko. Przed moim przyjściem do spółki umowy z franczyzobiorcami były skonstruowane niekorzystnie dla Sfinksa. Podobnie zresztą jak długoterminowe umowy najmu, które ograniczały wychodzenie z nierentownych lokalizacji. Musieliśmy zbudować cały zespół, bo po wyjściu AmRestu zostały cztery osoby. Spółka w 2009 r. nie miała prawa istnieć.

Teraz, zgodnie z założeniami strategii, do 2020 r. będziemy systematycznie rosnąć. W końcówce roku udało nam się dokapitalizować spółkę i zamknąć sprawę starych kredytów, co daje nam stabilizację i spokój na przyszłość. W kolejnych latach zakładamy znaczący wzrost kapitałów własnych, a co za tym idzie, wzrośnie także zdolność do lewarowania.

Kiedy inwestorzy uwierzą w moc tych fundamentów?

Zaufanie inwestorów było widoczne przy okazji ostatniej emisji, kiedy po zamachach we Francji i spadkach na rynkach światowych udało nam się uplasować ofertę po bardzo dobrej cenie. Chciałbym zauważyć, że w akcjonariacie Sfinksa jest dużo funduszy inwestycyjnych, a mało OFE – nie ma więc dużego ryzyka ewentualnej nacjonalizacji. Pozostaje teraz pytanie, kiedy fundusze ruszą na zakupy i wywindują kurs. To jest również kwestia tego, kiedy inwestorzy uwierzą w to, że rósł będzie cały rynek.

Czy zeszłoroczna emisja akcji była na razie ostatnią?

Z punktu widzenia ogłoszonej strategii ostatnią, ale biorąc pod uwagę różne scenariusze, to trudno powiedzieć. Zakładając, że trafi się tania i dobra akwizycja, to emisja mogłaby być w interesie akcjonariuszy.

Mówił pan, że Sfinks nie zamierza wracać do tematu przejęcia Da Grasso. Czy coś się w tej kwestii zmieniło?

My z kolejnymi ofertami nie zamierzamy wychodzić. Ale rozmowy nie są niemożliwe, gdyby to druga strona wyszła z inicjatywą. Nie zamierzamy jednak się napraszać. Na rynku jest do przejęcia wiele innych podmiotów. Równie dobrze za pieniądze, które oferowaliśmy Da Grasso, możemy sami zbudować podobną sieć w dwa lata.

W jakie podmioty celujecie? W strategii była mowa o dużym potencjale kuchni włoskiej.

Na przykład w Da Grasso wartościowa była sama marka, możliwość zbudowania kolejnych kilkudziesięciu pizzerii w dochodowych lokalizacjach w centrach miast oraz to, że podmiot ten nie miał żadnych kredytów. Dodatkowo Da Grasso funkcjonuje w oparciu o franczyzę, więc odpadłby element restrukturyzacji.

Interesują nas sieci, które zagwarantują co najmniej 30-proc. zwrot z inwestycji oraz dadzą szansę rozwoju podobną do Sfinksa. Jesteśmy gotowi przejąć zarówno restauracje funkcjonujące na bazie franczyzy, jak i lokale z właścicielem. Co do kuchni włoskiej, to jest ona na drugim miejscu, jeżeli chodzi o wybór konsumentów. Trudno więc lekceważyć trendy panujące na rynku.

Akwizycja jest możliwa już w tym roku?

Nie mogę tego wykluczyć.

Na ile szacuje pan potencjał, liczony liczbą restauracji, całej grupy?

Wzrost skali działania to nasz cel, ale musi się to odbywać w sposób bezpieczny dla naszych finansów. W tej strukturze, w której funkcjonujemy obecnie, jesteśmy w stanie zarządzać od ręki dodatkowo od 100 do 150 restauracjami.

A kiedy Sfinks ruszy z ekspansją za granicą?

Sfinks ma duży potencjał do wyjścia za granicę i cały czas się do tego przygotowujemy. Myślę, że w tym roku zaczniemy pierwsze testy, ale na niedużą skalę. Przypominam, że mamy od dawna jedną restaurację prowadzoną w modelu franczyzowym w Rumunii. Kraj ten jest więc dla nas naturalną bazą do dalszego rozwoju. Nie oznacza to jednak, że zamierzamy zamykać się tylko w obrębie państw rozwijających się. Uważam, że mamy narzędzia i odpowiedni know-how do tego, aby przebić się w każdym kraju UE. Przed laty Sfinks miał swoją restaurację w Lyonie we Francji i radziła ona sobie zupełnie przyzwoicie. Regularnie dostajemy zapytania od przedsiębiorców m.in. z Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Białorusi czy nawet Indii o uruchomienie w tych krajach franczyzy. Na razie nie jesteśmy jeszcze na to gotowi.

Po wycofaniu się z Dominet Banku inwestycja w Sfinksa miała mieć charakter portfelowy, został pan jednak w spółce na dłużej. Zakłada pan jeszcze zmianę branży?

Inwestycja w Sfinksa nie ma horyzontu czasowego, tak jak było to w przypadku Dominetu, kiedy wraz z funduszem private equity zobowiązani byliśmy sprzedać udziały banku po pięciu, ośmiu latach. Obecnie nie planuję zmieniać branży, ponieważ jest ona bardzo perspektywiczna, a Sfinks jest w stanie w niedalekiej przyszłości wypłacać regularnie dywidendę.

Kiedy więc spółka ją wypłaci?

Jeżeli nie będzie pomysłu na to, co zrobić z gotówką, to nastąpi to zgodnie ze strategią niedługo, a więc w 2017–2018 r. Celem jest oczywiście stworzenie modelu, w którym moglibyśmy co roku dzielić się zyskiem, bez względu na nasze aspiracje inwestycyjne. Trzeba również zdawać sobie sprawę z tego, że oprócz akcjonariuszy, zgodę na wypłatę dywidendy musi wydać także BOŚ Bank.

Co z pozostałymi markami z grupy, czyli Chłopskim Jadłem i WOOK-iem?

Jeżeli chodzi o WOOK-a, to sytuacja wydaje się prostsza. W Polsce nie ma zbyt wielu sieci casual-dining oferujących tego typu jedzenie. Spodziewamy się, że ten brand urośnie w tym roku o trzy, cztery restauracje. Bardziej absorbujące jest Chłopskie Jadło. Niemniej ta sieć również powinna rosnąć w tempie kilku lokalizacji rocznie.

Jakie spółka ma perspektywy na ten rok?

Jeżeli chodzi o nastawienie konsumentów, to wygląda to obiecująco. Co prawda w zeszłym roku nie wzrosła liczba klientów odwiedzających restauracje, ale wzrosły wydatki na jedzenie poza domem liczone na jedną osobę oraz częstotliwość odwiedzin. Wydatki w gastronomii w 2015 r. były porównywalne z 2008 r., czyli czasami sprzed kryzysu. Widać więc, mówiąc obrazowo, że wychodzimy z dołka.

Akcje Sfinksa mogą dalej drożeć

Sylwester Cacek kontroluje obecnie blisko 17 proc. akcji Sfinksa. Kiedy w 2009 r. pojawił się w spółce, ta, jak sam mówi, nie miała prawa istnieć. Dzisiaj Cacek snuje plan ekspansji nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Nowa strategia zakłada wzrost kapitałów własnych w Sfinksie z 6 mln zł na koniec 2015 r. do 105 mln zł na koniec 2020 r. Dzięki temu zwiększy się także potencjał spółki do zaciągnięcia długu. Inwestorzy za akcje spółki płacą obecnie po 3,5 zł, podczas gdy Vestor DM jeden walor wycenia na 5,3 zł. TDA

Handel i konsumpcja
Colian łączy siły z niemieckim Gubor Schokoladen
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Handel i konsumpcja
Nieoczekiwany efekt wojny celnej. Pierwsze próby podnoszenia cen
Handel i konsumpcja
Akcje CCC tracą ponad 10 proc. po finalnych wynikach roku 2024/25
Handel i konsumpcja
Analitycy: pierwszy kwartał bieżącego roku wyhamował CCC i LPP
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Handel i konsumpcja
Mateusz Kolański: VRG odzyskała rytm w segmencie odzieżowym
Handel i konsumpcja
Dino rekordowo drogie. Wycena odkleiła się od fundamentów?