Po paru minutach wrócił do „normalnego" poziomu, a nawet znowu zaczął rosnąć – chwilami po blisko 4 proc. Ostatecznie na zamknięciu sesji wzrósł o 4,9 proc., do 5395 zł.

Co mogło spowodować taką huśtawkę notowań jednej z najbardziej płynnych spółek wchodzących w skład WIG20 i zagranicznych indeksów, takich jak MSCI Poland czy FTSE EM?

– To efekt przede wszystkim niskiej płynności, spowodowanej niepewnością i strachem na rynku – mówi jeden z maklerów. W ciągu całej środowej sesji właścicieli zmieniło tylko 1,5 tys. akcji LPP, podczas gdy średnia z trzech miesięcy to ponad 2,3 tys. sztuk. Przed samym tąpnięciem kursu obrót był śladowy, w kilkudziesięciu transakcjach właścicieli zmieniały pojedyncze akcje. – Spread był ogromny: przed załamaniem kursu sprzedano dwie akcje po 5200 zł, zaś tuż po nim walory poszły po około 4666 zł. Ktoś sprzedał akcje nie po takiej cenie, po jakiej chciał. Powrót kursu pokazuje, że to nie była odpowiednia wycena – dodaje. Z powodu braku płynności już niewielka podaż spowodowała spadek kursu, który został pogłębiony przez zlecenie stop-loss opiewające na 200–300 akcji. Mogło też dojść do zwykłej pomyłki i wprowadzono złe dane do zlecenia.