– Dojście do takiej liczby zajęło nam prawie 25 lat. Kolejne 1000 restauracji nie jest kwestią ćwierćwiecza, ale kilku najbliższych lat – zapewnia Wojciech Mroczyński, członek zarządu oraz dyrektor ds. strategii w AmReście. W ostatnich latach EBITDA spółki rosła systematycznie w tempie 20 proc. rocznie. – Chcielibyśmy, aby ta tendencja została utrzymana. Nie widzimy obecnie potrzeby pozyskiwania kapitału od inwestorów, nadal będziemy finansować rozwój ze środków własnych, kredytów bankowych lub emisji obligacji – podkreśla Mroczyński.
Tak jak dotychczas jednym z filarów wzrostu AmRestu mają być akwizycje. – Zakup operatorów Starbucksa w Rumunii i Bułgarii był strzałem w dziesiątkę. To jedna z naszych najlepszych akwizycji. Po 12 miesiącach od transakcji z bardzo dużym zadowoleniem patrzę na osiągane tam rezultaty. W przypadku Słowacji, gdzie ze Starbucksem pojawiliśmy się w styczniu tego roku, na jednej marce na pewno się nie skończy – mówi Mroczyński. Ujawnił on, że w obszarze zainteresowań AmRestu nie są jedynie podmioty z Europy Środkowo-Wschodniej. – Jeżeli chodzi o przejęcia, to patrzymy na całą Europę – zaznacza.
Spółka w najbliższych latach zamierza inwestować w platformę cyfrową, co ma bezpośredni związek z planem rozwoju w nowych kanałach sprzedaży. – Coraz więcej osób decyduje się na konsumpcję w domu. Podążając za trendami, zamierzamy koncentrować się na rozwoju obszaru „dostawa". Spodziewam się, że ten kanał sprzedaży będzie w najbliższych latach jednym z motorów wzrostu – uważa Mroczyński.
Twierdzi on, że AmRest jest obecnie jedną z gwiazd warszawskiej giełdy. Kapitalizacja spółki wynosi ponad 4,8 mld zł, a przez ostatni rok jej walory zyskały na wartości prawie 60 proc. – Udało nam się zrealizować cel, jakim było dojście do pułapu 1 mld USD rynkowej wyceny. Warto zauważyć, że tzw. jednorożców (firm z wyceną rzędu 1 mld USD – red.) jest w Polsce niewiele – podkreśla Mroczyński. W tym kontekście pojawia się pytanie, czy GPW nie robi się pomału dla AmRestu za mała oraz czy w związku z tym spółka rozważa dual listing. – Rzeczywiście, równoległe notowanie na dwóch rynkach, w Londynie czy Frankfurcie, wydaje się w dłuższej perspektywie nieuniknione. Obecnie jednak nie możemy narzekać na brak zainteresowania inwestorów zagranicznych. Do wyjścia poza Warszawę potrzebujemy większej skali – podsumowuje Mroczyński.