Dino, najszybciej rozwijająca się sieć supermarketów typu proximity (tzn. sklepy w pobliżu miejsca zamieszkania lub pracy) w Polsce, w poniedziałek złożyła w KNF prospekt emisyjny. Chce zadebiutować na rynku regulowanym warszawskiej giełdy w pierwszej połowie 2017 r. IPO nie będzie towarzyszyć emisja nowych walorów, natomiast istniejące akcje zamierza sprzedać spółka należąca do funduszu Polish Enterprise Fund VI zarządzanego przez Enterprise Investors, będąca akcjonariuszem od 2010 r. i kontrolująca aktualnie 49 proc. akcji Dino.
Pakiet większościowy, tj. 51 proc. kapitału, jest w rękach Tomasza Biernackiego, założyciela Dino. – Główny akcjonariusz na obecnym etapie rozwoju spółki nie będzie sprzedawać akcji – zapewnia Szymon Piduch, prezes Dino.
– Spodziewamy się, że będzie to największe IPO w 2017 r. i prawdopodobnie jedno z największych w ciągu ostatnich kilku lat. Oferta będzie skierowana zarówno do inwestorów indywidualnych z kraju, jak i instytucjonalnych z kraju i zagranicy – dodaje. Tłumaczy, że zabieganie w tej chwili o kapitał z emisji akcji nie jest uzasadnione, ponieważ spółka rozwija się głównie z wypracowanych środków. – Posiłkujemy się także kredytami inwestycyjnymi, a nasze relacje z bankami są bardzo dobre – mówi.
W 2015 r. spółka wypracowała 2,6 mld zł przychodów, 210,2 mln zł EBITDA oraz 122,2 mln zł zysku netto, co oznacza wzrost rok do roku odpowiednio o 23 proc., 42 proc. oraz 85 proc. W ostatnich latach spółka otwierała ok. 100 sklepów rocznie, natomiast w tym roku zamierza uruchomić ok. 120 nowych placówek. – Do końca ubiegłego miesiąca otworzyliśmy 102 markety i mamy ich wg stanu na 30 listopada 608. Co roku zwiększaliśmy dynamikę wzrostu i naszą intencją jest kontynuowanie takiego rozwoju. Wraz z dynamicznym wzrostem skali działalności w ostatnich latach odnotowywaliśmy także stałą poprawę rentowności – podkreśla Piduch. Uważa, że przyszłość Dino rysuje się w jasnych barwach. – Segment supermarketów proximity, zgodnie z prognozami, do 2020 r. ma rosnąć w tempie 8,2 proc. rocznie, czyli dwukrotnie szybciej niż duże supermarkety. Sprzyjają nam trendy makroekonomiczne, czyli rosnące PKB oraz rosnące dochody Polaków. Dodatkowo na wzrost konsumpcji w mniejszych miastach, czyli głównej lokalizacji sklepów Dino, wpływa program rządowy 500+. Ponadto konsumenci są zainteresowani robieniem zakupów w pobliżu miejsca zamieszkania – przekonuje Piduch.
Początkowo spółka rozwijała się w obrębie pierwszego centrum dystrybucyjnego w Krotoszynie, dlatego jej sklepy zlokalizowane są w przeważającej części w zachodniej Polsce. Kolejne centrum dystrybucyjne firma otworzyła w Piotrkowie Trybunalskim, a trzecie, w lipcu tego roku, w Jastrowiu, dzięki czemu dociera już ze swoimi sklepami na północ Polski. – Otworzyliśmy już pierwsze sklepy nad morzem, w miejscowościach wypoczynkowych. Docelowo chcemy, poza zagęszczaniem sieci, otwierać sklepy w nowych dla nas regionach na północy i wschodzie Polski. Obecnie trzy centra dystrybucyjne są w stanie obsłużyć łącznie od 800 do 900 sklepów w zależności od poziomu ich sprzedaży – komentuje Piduch. Dino jest właścicielem zdecydowanej większości gruntów oraz nieruchomości, w których ulokowane są sklepy sieci. – Franczyza jest nam znana, bo dysponujemy 12 sklepami w takim modelu, ale nie zamierzamy go aktualnie rozwijać – ujawnia Piduch. – Do tej pory grupa Dino rosła organicznie i planujemy kontynuować ten model – dodaje.