Od stycznia do października podstawowy biznes Rainbow Tours, czyli sprzedaż imprez turystycznych, urósł rok do roku o 12,1 proc., do 897 mln zł. Jakiej zwyżki można się spodziewać w całym roku?
Biorąc pod uwagę wszystkie kwartały 2016 r., oczekujemy wzrostu w przedziale 12–13 proc. Pamiętając o wymagających warunkach zewnętrznych, a nie wszyscy nasi konkurenci sobie z tym poradzili, powyższy rezultat należy uznać za sukces. To był naprawdę trudny rok dla branży turystycznej, chyba najcięższy od kryzysowego 2008 r. Mam na myśli zarówno liczne zamachy terrorystyczne (w Paryżu, Belgii czy Turcji), ale także nieoczekiwane rozstrzygnięcie referendum w sprawie Brexitu, co nie pozostało bez wpływu na kursy kluczowych dla nas walut, czyli dolara i euro. Koszty wynajmu samolotów i hoteli wzrosły. Działania obecnego rządu wahania na rynku walutowym jeszcze pogłębiły. Spadku popytu na wycieczki doświadczyliśmy w czerwcu, a także lipcu, co było pochodną Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej we Francji. Prowadzone przez nas obserwacje wskazują, że tego typu imprezy znacznie ograniczają skłonność do wyjazdów.
Jak udaje się utrzymać relatywnie stabilną sprzedaż na tak ciężkim rynku?
Przede wszystkim wskazałbym na dywersyfikację kierunków. Zamachy terrorystyczne zmieniły preferencje geograficzne podróżujących. W bieżącym roku o 70 proc. zredukowaliśmy tzw. ofertę arabską, a dokładaliśmy miejsc tam, gdzie był popyt, tzn. w Grecji, Hiszpanii, Portugalii czy Bułgarii. Elementem wspierającym tegoroczną sprzedaż były także inwestycje w nowe punkty obsługi, których liczba zwiększyła się w 2016 r. o 30, do 107.
Wpływy z pośrednictwa i odsprzedaży biletów czarterowych od stycznia do października spadły jednak o prawie 21 proc., do 217 mln zł. Z czego to wynika?