Eltor jest zatem pierwszym wierzycielem objętym postępowaniem układowym, który chce jego uchylenia i zarazem automatycznego bankructwa Espebepe. W uzasadnieniu wniosku wskazuje, że szczecińska spółka budowlana nie spłaciła wobec niego dwóch ostatnich rat układowych (terminy upłynęły 31 grudnia ub.r. i 31 marca br.) na łączną kwotę niewiele ponad 2 tys. zł. Sąd zobowiązał zarząd do ustosunkowania się do treści tego wniosku w ciągu 7 dni.
- Wszyscy wierzyciele objęci układem czekają na rozstrzygnięcie sądu okręgowego, do którego zwróciliśmy się z wnioskiem o oddalenie upadłości. I w tej sytuacji zgłasza się nasz najmniejszy wierzyciel, któremu zalegamy z jakąś śmieszną kwotą. Najwyraźniej komuś bardzo zależy jednak na tym, żeby Espebepe upadło. Myślę, że będziemy wnioskować o odroczenie rozprawy o uchylenie układu do czasu ostatecznej decyzji sądu okręgowego - stwierdził Marek Diering, prezes zarządu Espebepe.
W firmie Eltor usłyszeliśmy wczoraj jedynie, że nie chodzi w tym przypadku o wysokość długu, tylko o niepoważny sposób traktowania wierzyciela. Dlatego złożono powyższy wniosek.
Przedstawiciele Espebepe nadal wierzą jednak w pomyślny obrót sprawy. - Nasi prawnicy są przekonani, że na podstawie informacji finansowych, które przekazaliśmy, oraz wobec wycofania wniosków wierzycieli, sąd okręgowy nie może utrzymać w mocy postanowienia o upadłości. Niemniej, jeżeli nie nastąpi to do końca miesiąca, to i tak będziemy mieli trudności z uratowaniem firmy. Nie uda się bowiem rozpocząć realizacji kontraktów, które pozyskaliśmy. Nie będzie miała wówczas nawet znaczenia planowana sprzedaż nieruchomości, która rozwiązałaby problem zadłużenia - dodał M. Diering.
Pomiędzy szefem zarządu spółki i syndykiem masy upadłościowej przez cały czas dochodzi do konfliktów. Przypomnijmy, że wręczył on prezesowi dyscyplinarne zwolnienie z pracy i zakazał wstępu na teren firmy. - Przedstawiłem mu jednak ekspertyzę prawną, z której wynika, że nie mógł się tak daleko posunąć i nadal wypełniam swoje obowiązki - dodał M. Diering.