Takie konkluzje senackiej Komisji Operacji Rządowych znalazły się w 127-stronicowym raporcie, podsumowującym rozpoczęte w styczniu br. dochodzenie. Według autorów dokumentu, SEC, analitycy i agencje ratingowe nie zdali kompletnie egzaminu w przypadku diagnozy problemów energetycznego kolosa. Enron - wówczas siódma spółka w rankingu Fortune 500 - ogłosił bankructwo w grudniu 2001 r.
- Wniosek, do jakiego doszliśmy, to całkowita niewydolność systemu do rozpoznania tego rodzaju problemów - stwierdził na konferencji prasowej w Waszyngtonie demokratyczny senator Joseph Lieberman. - Ten system został stworzony, aby uchronić inwestorów przed takimi katastrofami i nie zrobił nic, aby im zapobiec. Konsekwencją upadku Enronu była utrata zatrudnienia przez wiele tysięcy pracowników, miliardowe straty inwestorów, a co najważniejsze - powszechny kryzys zaufania do rzetelności sprawozdań finansowych amerykańskich korporacji. Bankructwo energetycznej spółki zapoczątkowało wiele skandali związanych z "kreatywną księgowością".
Według senackiego raportu, wina SEC polegała przede wszystkim na bierności i opieraniu się na danych publikowanych przez sektor prywatny. - Poszukiwanie nadużyć pozostawiono innym - audytorom, radom nadzorczym, które same były uwikłane w konflikt interesów - twierdzi Lieberman. Komisja zaleciła obecnemu szefowi SEC Harveyowi Pittowi bardziej aktywne egzekwowanie obowiązujących przepisów, zatrudnienie większej liczby pracowników i zastosowanie nowej technologii.
Raport nie zostawia także suchej nitki na agencjach ratingowych, które okazały się bezradne we właściwym zdiagnozowaniu kłopotów finansowych Enronu. Zdaniem senatorów, opinie wydawane przez te instytucje miały zbyt duży wpływ przy udzielaniu Enronowi kolejnych kredytów. Komisja zaproponowała, aby SEC zaostrzyła przepisy regulujące funkcjonowanie agencji ratingowych.
Niepewna kandydatura Biggsa