Bałtowie już się prawie wyprzedali

Prywatyzacja na Litwie, Łotwie i w Estonii rozpoczęła się przed kilkunastu laty, tuż po odzyskaniu przez te państwa niepodległości. Prywatyzowane firmy najczęściej odsprzedawano Skandynawom, unikano za to inwestorów z Rosji. Dziś na prywatnych właścicieli czekają już tylko pojedyncze, co nie oznacza nieistotne, przedsiębiorstwa.

Publikacja: 24.09.2005 08:13

Choć proces prywatyzacji w trzech krajach bałtyckich nieuchronnie zbliża się ku końcowi, nie można wykluczyć, że największa tego typu transakcja dopiero nastąpi. Nowego prywatnego właściciela ma zyskać największa firma w tym regionie - litewska rafineria Możejki. Nie można też wykluczyć, że jej inwestorem zostanie polska firma - PKN Orlen.

Prywatyzacyjne spory

Podobnie jak w większości krajów postkomunistycznych, także na Litwie na początku lat 90. przeprowadzono powszechną prywatyzację. Bony prywatyzacyjne trafiły w ręce obywateli w 1992 roku. Choć od tamtego czasu upłynęło już ponad 13 lat, aż 40% bonów nadal nie zostało wykupionych. Przyczyną były spory natury politycznej.

Polityka odcisnęła się również na litewskiej prywatyzacji kapitałowej, która była kolejnym etapem oddawania majątku państwowego w prywatne ręce. Przykładem może być sprzedaż w 2000 roku Żeglugi Litewskiej - LISCO. Ówczesne władze wybrały na inwestora holenderskie konsorcjum BB Bredo. Kupiec chciał zrestrukturyzować spółkę, sprzedając część floty. Stanowczo sprzeciwiła się opozycja. Zainspirowani tym mniejszościowi udziałowcy oddali sprawę do sądu i zniweczyli zamysły restrukturyzacji LISCO. W efekcie konsorcjum BB Bredo wycofało się z transakcji. W jego miejsce do rozmów z rządem przystąpiło konkurencyjne duńskie konsorcjum DFDS Tor Lines.

Bez problemów nie obyło się również przy prywatyzacji litewskiego sektora bankowego. Jeszcze pięć lat temu państwo kontrolowało w całości trzy instytucje. Na początku obecnej dekady najmniejszy z tych trzech banków - Vystymo Bankas - sprzedano fińskim inwestorom Sampo i Leonia. Drugi co do wielkości państwowy bank Lietuvos Żemes Ukio Bankas miał trafić do polskiego Pekao, co oznaczałoby, że stałby się częścią grupy UniCredito Italiano. Ostatecznie nie uzgodniono jednak ceny i kwestii emisji obligacji. W efekcie transakcja upadła. Największa państwowa instytucja bankowa Lietuvos Taupomasis Bankas znalazła się w 2001 r. w kręgu zainteresowań kontrolowanego już przez Swebank estońskiego Hansapanku. Szwedzi ze Swebanku nie chcieli dopuścić do przejęcia LTB przez konkurencyjny SEB.

Ostatecznie w 2004 roku Litwini uporali się z prywatyzacją swojego sektora finansowego. Wśród obcych inwestorów przejmujących litewskie spółki finansowe były m.in. nasze: Kredyt Bank i PZU. Na liście największych inwestorów są jednak przede wszystkim Duńczycy, Szwedzi, Niemcy i Amerykanie. W zeszłym roku Litwa sfinalizowała 787 transakcji prywatyzacyjnych, wartych łącznie 264 mln euro.

Do sprzedania pozostało jeszcze trochę państwowych monopoli, m.in. w energetyce, i mniejszych firm w transporcie czy przemyśle spirytusowym. Do rangi największego litewskiego problemu prywatyzacyjnego urasta ostatnio sprzedaż spółki Mażeikiu Nafta, czyli rafinerii Możejki.

Możejki nie miały szczęścia

Prywatyzując kilka lat temu Możejki, największe przedsiębiorstwo w kraju, Litwini bardzo chcieli uniknąć oddania firmy w rosyjskie ręce. To im się udało (mimo że do transakcji musieli dopłacić), ale jedynie na krótką metę. - Pierwszym prywatnym akcjonariuszem Możejek została średniej wielkości amerykańska firma Williams - przypomina Andrzej Szczęśniak, ekspert paliwowy z Centrum im. Adama Smitha. - Po paru latach obecności na Litwie, ta firma musiała się jednak wycofać, ponieważ rosyjscy dostawcy ropy "przykręcili kurek" - wyjaśnia.

W efekcie większościowy pakiet 53,7% akcji Możejek trafił w ręce koncernu Jukos. Rosjanie nie cieszyli się długo posiadaniem litewskiej firmy. Jak wiadomo, z powodu kolosalnych kłopotów podatkowych, w jakie Jukos popadł w Rosji, dziś stara się pozbyć rafinerii.

- Możejki przestały być dla nas kluczową inwestycją i jesteśmy zainteresowani sprzedażą całego pakietu posiadanych przez nas akcji tej spółki - powiedział niedawno PARKIETOWI Aleksandr Szadrin, dyrektor biura prasowego rosyjskiego giganta.W tym miesiącu litewski rząd zagroził, że z powodu obaw o bezpieczeństwo narodowe może przejąć kontrolę nad pakietem akcji rafinerii w Możejkach, który teraz należy do Jukosu. Taką możliwość zagwarantuje władzom litewskie prawo.

Tydzień temu premier Algirdas Brazauskas zapowiedział, że władze chcą zmienić przepisy prawa tak, aby rząd mógł zaciągnąć krótkoterminową pożyczkę w celu odkupienia akcji od Jukosu. Papiery te miałyby następnie zostać zaoferowane nowemu inwestorowi. A chętnych nie brakuje.

W połowie września z wizytą w Wilnie był prezes Orlenu Igor Chalupec. Spotkał się tam z litewskim ministrem gospodarki Kestutisem Dauksysem, z którym rozmawiał o ewentualnym zakupie akcji Możejek. Większościowy pakiet może być wart nawet ok. 1 mld USD.

Wśród zainteresowanych Możejkami, oprócz naszego koncernu, wymienia się m.in.: rosyjski koncern Gazprom, rosyjsko-brytyjski TNK BP, KazMunaiGaz z Kazachstanu, a także amerykański ConocoPhillips i Łukoil z Rosji. Jak poinformował w minionym tygodniu dziennik "Kommiersant", przedstawiciele dwóch ostatnich firm również odwiedzili ostatnio Wilno, gdzie spotkali się z ministrem K. Dauksysem. ConocoPhillips i Łukoil porozumiały się nawet między sobą i chcą starać się razem o Możejki. W razie powodzenia kupione akcje litewskiej spółki miałyby podzielić równo między siebie.

Miała być sprzedana również część akcji, które dziś należą do litewskiego państwa. Mówi się o 10-20%.

Lietuvos Avialinijos

pod młotek

Na kupców czekają też linie lotnicze Lietuvos Avialinijos (LAL). Zakupem większościowego pakietu akcji litewskiego przewoźnika zainteresowanych jest, jak poinformowała tamtejsza agencja prywatyzacyjna, czterech inwestorów. Ich nazw jednak nie ujawniono. Jednym z chętnych są najprawdopodobniej skandynawskie linie lotnicze SAS. W maju br. spółka ta oficjalnie informowała o swym zainteresowaniu litewskim przedsiębiorstwem transportowym. Ponadto Skandynawowie z SAS-a są już posiadaczami 47% akcji łotewskich linii lotniczych Air Baltic.

Drugim potencjalnym inwestorem dla LAL może być mniej znana litewska firma UAB Novaturas, która sama określa się mianem największej spółki turystycznej, działającej w trzech krajach bałtyckich: Litwie, Łotwie i Estonii. UAB Novaturas miał utworzyć z firmą finansową UAB Hermis Capital i przedsiębiorstwem transportowym UAB Kautra, konsorcjum, które ubiegałoby się właśnie o linie LAL.

Więcej niż o potencjalnych inwestorach można powiedzieć o tym, ile musieliby oni zaoferować za zakup litewskich linii lotniczych. Rząd w Wilnie ustalił minimalną cenę za akcje LAL na poziomie 9,3 mln litów (ok. 3,5 mln USD). Nabywca miałby dodatkowo w ciągu dwóch najbliższych lat zainwestować w przedsiębiorstwo kolejne 10 mln litów.

Szybki jak Łotysz

Jeszcze szybciej niż Litwini, swoją prywatyzację zakończyli Łotysze. Ze sprzedażą małych i średnich przedsiębiorstw uporali się praktycznie jeszcze przed końcem ubiegłego wieku.

Również na Łotwie prywatyzację rozpoczęto w 1992 roku od emisji bonów. Do rąk obywateli trafiły w połowie 1993 r. Nie odegrały jednak ważnej roli, tym bardziej że rok później uchwalono przepisy, które umożliwiły sprzedaż państwowego majątku za gotówkę. Proces prywatyzacji kapitałowej ruszył wówczas bardzo szybko.

Choć na Łotwie prywatyzowano sprawnie i tu nie obyło się bez kontrowersji. Spory wokół sprzedaży państwowego mienia spowodowały upadek kilku kolejnych rządów. Wielkie dyskusje w 2001 r. rozgorzały wokół sprzedaży inwestorom Latvijas Kugnieciba (LASCO, Żeglugi Łotewskiej). O przyjęcie 1 mln USD łapówki oskarżano się nawet w ławach parlamentu. Podejrzenia dotyczyły marszałka izby Saeima i prezydenta Rygi. Politycy zabiegali też intensywnie o wpływy w Łotewskiej Agencji Prywatyzacyjnej - wszystkie liczące się partie chciały mieć w niej swoich reprezentantów. Dotyczy to także największych spółek, takich jak LASCO czy Latvenergo.

Dziś proces prywatyzacji jest na finalnym etapie, ponieważ nowych właścicieli mają już najważniejsze przedsiębiorstwa z wszystkich kluczowych sektorów łotewskiej gospodarki. Najstarszy łotewski bank - 81-letni Latvijas Krajbanka - całkowicie sprywatyzowano w 2003 roku, sprzedając jego akcje przede wszystkim prywatnym inwestorom, w tym także pracownikom spółki. Dziś największym akcjonariuszem banku jest Arnolds Laksa, który dysponuje pakietem 12,49% akcji firmy. Jedna z największych łotewskich spółek Latvihjas Gaze - dystrybutor gazu - została sprywatyzowana w 96%. Nowymi właścicielami firmy są Gazprom, Ruhrgas E.ON oraz Itera Latvija.

Na liście firm, które miałyby zyskać prywatnych właścicieli, jest jeszcze tylko kilka podmiotów. Należą do nich narodowi monopoliści - przede wszystkim telekomunikacyjny Lattelecom oraz częściowo już sprywatyzowana firma Ventspils Nafta, która zajmuje się przesyłem ropy naftowej. Ta ostatnia w 47% należy do Latvijas Nafta Tranzits, która ma też zarezerwowane 5% w następnej transzy prywatyzacyjnej.

Prywatna estońska kolej

Pierwsze ramy prawne, umożliwiające prywatyzację, przyjęto w Estonii już w grudniu 1990 roku. Na ich podstawie przeprowadzano tzw. małą albo pilotażową prywatyzację, dotyczącą głównie handlu i usług. W 1992 roku zorganizowano wykup menedżerski i pracowniczy. Procesowi sprzedaży narodowego majątku sprzyjało szybkie wprowadzenie odrębnej waluty. Estonia własne korony miała w czerwcu 1992 roku i była pierwszą byłą republiką radziecką, która zrezygnowała z rubli.

Nowa ustawa dotycząca prywatyzacji weszła w życie w 1993 roku i od razu otworzyła drogę do tzw. dużej prywatyzacji. Utworzono wówczas Agencję Prywatyzacji, która w pierwszym etapie sprzedała siedem przedsiębiorstw. Do września 1995 roku sprywaty zowano już 2/3 państwowego majątku, w tym port w Tallinie i Estonian Air.

W 1992 roku częściowo został sprywatyzowany operator telekomunikacyjny spółka Eesti Telecom. Udziały w nowej firmie Eesti Telefon (po 24,5%) trafiły do inwestorów z Finlandii (Finnish Tele) i Szwecji (Telia). Państwo ma teraz 27,5% udziałów w Eesti Telecom i planuje ich sprzedaż w przyszłości. Rok wcześniej utworzono firmę będącą operatorem telefonii komórkowej. W skład joint venture weszły według tego samego klucza Eesti Telecom (51% akcji), Finnish Tele (24,5%) oraz Telia (24,5%). Na rynku usług GSM działają teraz trzej operatorzy: Estonian Mobile Telephone Company (EMT), Radiolinja Eesti (100% akcji ma fińska Radiolinja) i Tele2 Eesti (wcześniej pod nazwą Ritabell, oddział szwedzkiej centrali).

Zgodnie z estońskimi regulacjami, rynek telekomunikacyjny całkowicie zliberalizowano, a wszystkie wcześniejsze monopole zlikwidowano.

W listopadzie 1999 roku rząd podjął decyzję o częściowej prywatyzacji kolei Eesti Raudtee (EVR). Niespełna dwa lata później 66% akcji przedsiębiorstwa przejęła od państwa - przez spółkę zależną Baltic Rail Service - amerykańska firma Rail World Inc. Pozostałe 34% papierów pozostało w rękach państwa. Prezesem EVR został Ed Burkhardt, prezes Rail World Inc i Baltic Rail Service. Na majątek Eesti Raudtee składa się m.in. 600 km torów, 100 lokomotyw, 4 tys. wagonów towarowych i prawo do używania terenów przez 50 lat. Sprzedaż spółki za 63,9 mln euro jest teraz krytykowana przez członków obecnego rządu Edgara Savisaara. Warto dodać, że w Europie jeszcze tylko w Wielkiej Brytanii przeprowadzono prywatyzację kolei. Różnica polega na tym, że zostały one w brytyjskich rękach.

W 2000 roku sprzedano telekomunikacyjne centrum nadawcze w Tallinie. Nabywcą był Telediffusion de France. W tym samym roku amerykańska spółka NRG Energy kupiła mniejszościowe udziały producenta energii - Eesti Energia. Odbyło się to mimo protestów parlamentu, rządu i prezydenta Lennarta Meri, ale za zgodą Estońskiej Agencji Prywatyzacyjnej.

Rok później właściciel HEX Group (dzisiaj OMX) przejął większość udziałów giełdy w Tallinie. Pełna integracja tych instytucji nastąpDodajmy, że w tej samej grupie znalazły się również parkiety w Wilnie i Rydze.

Sprzedaż mieszkań i lasów.

W Estonii udanie przeprowadzono też prywatyzację... mieszkań. Jeszcze w 1994 roku 71% mieszkań należało do gmin lub państwa, w 2002 roku już tylko 4,2% (z czego 3,5% do gmin, 0,7% do państwa). Tak szeroka prywatyzacja była możliwa poprzez emisję jednostek państwowego funduszu prywatyzacyjnego. Prywatyzacja ziemi (w tym lasów) odbywa się na podstawie specjalnej ustawy o reformie rolnej - sprzedano 800 tys. ha, 200 tys. hektarów nie znalazło jeszcze nabywców lub nie zakończono procesu sprzedaży.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego