Złoto i srebro na ścianie strachu

Metale szlachetne, w szczególności złoto i srebro, od tysiącleci stanowią jedyną formę pieniądza, której wartość jest niezależna od czynników zewnętrznych, w szczególności od tempa, w jakim dewaluuje się pieniądz papierowy.

Publikacja: 29.03.2006 09:09

Pierwsza wielka hossa na rynku złota i srebra była następstwem bankructwa systemu zewnętrznej wymienialności dolara na złoto (doszło do tego w 1971 roku). Dzięki temu produkcja pieniędzy mogła przyspieszyć, doprowadzając do wysokiej inflacji. W szczycie hossy - w 1980 roku - złoto kosztowało 850 USD, a srebro 54 USD za uncję. Przez następne dwadzieścia kilka lat kruszce zepchnięte były przez opiniotwórcze media do roli reliktów, bezużytecznego anachronizmu w czasach zdominowanych przez pieniądz elektroniczny. Po dwudziestoletniej bessie, która obniżyła cenę złota o 70%, a srebra o 93%, od kilku lat mamy do czynienia ze szybkim trendem wzrostowym. Jego źródłem, obok nasilającej się ogólnoświatowej rywalizacji o surowce i towarzyszących im konfliktów, jest zastraszające obecnie tempo wzrostu podaży pieniądza w gospodarce światowej.

W mojej opinii rynek metali szlachetnych jest obecnie w drugiej fazie hossy, w okresie charakterystycznego dla mocnych trendów wspinania się po "ścianie strachu". Mamy teraz do czynienia z relatywnie niewielką zmiennością, ograniczaną od dołu przez nowych inwestorów, wchodzących mocno na rynek podczas technicznych korekt, a od góry przez niewielki jeszcze udział najbardziej spekulacyjnie nastawionych drobnych graczy. Obecnie rynek metali szlachetnych kształtuje popyt ze strony instytucji i bogatych osób fizycznych, które kupują złoto w celu zabezpieczenia się przed rozmaitymi ryzykami (dewaluacji walut papierowych, globalnego terroryzmu, katastrofą światowego systemu finansowego itp.). Drobni inwestorzy, grupa graczy, która była odpowiedzialna za ostatnich kilkaset dolarów wzrostu ceny złota pod koniec lat 80., patrzą wciąż we wsteczne lusterko i oczekują powrotu fantastycznych zysków z inwestycji w akcje z końca lat 90. Gdy spółkami kruszcowymi zainteresuje się Wall Street i zacznie pracować medialna maszyna propagandowa, roztaczając wizje krociowych zysków z inwestowania w złoto i srebro, wtedy wzrosty nabiorą rozpędu i pieniądze zarabiać się będzie najszybciej. Inna sprawa, że ten etap to zwykle nie więcej niż kilkanaście procent w czasie trwania hossy.

Chińczycy będą mieli wpływ i na złoto

Powoli zmienia się sentyment do złota w krajach Zachodu. Ale bardzo ważne, a w długim okresie nawet decydujące mogą okazać się procesy zachodzące w krajach rozwijających się. Największe zmiany na rynek złota, podobnie jak stało się z metalami przemysłowymi i ropą, mogą wywrzeć Chiny. Chińczycy zawsze traktowali bardzo nieufnie pieniądz niezabezpieczony złotem lub srebrem. Władze robią więc wszystko, by inwestycje w złoto upowszechnić wśród coraz liczniejszej i zamożniejszej klasy średniej. W 2002 roku uruchomiono obrót tym kruszcem w Szanghaju, dostęp do niego mają jednak głównie instytucje i zamożne osoby fizyczne. Detaliczny handel złotem dopiero się organizuje - ceny w sprzedaży detalicznej, zwłaszcza poza wielkimi aglomeracjami przewyższają nierzadko ceny światowe o 50 procent i więcej! Daje to wyobrażenie o skali niezaspokojonego popytu na złoto wśród Chińczyków. Osobną kwestią jest złoto rezerwowe chińskiego banku centralnego. Udział złota w rezerwach walutowych Chin jest niewielki - wynosi niecałe 2 procent. Chiny nie zapowiedziały co prawda oficjalnie, że zamierzają go zwiększyć, jednak wyraźne dążenie do zmniejszenia zależności yuana od dolara skłania do przypuszczenia, że działania takie są planowane. Potwierdza to pogłoska z ostatnich dni o tym, że rząd chiński planuje wielokrotnie zwiększyć zakupy złota do celów przemysłowych.

Dzięki bogaceniu się społeczeństwa, rośnie też rynek zbytu w Indiach - tradycyjnie największym nabywcy złota do celów jubilerskich. Indie mają najlepiej na świecie rozwinięty handel złotem i stanowią stałe źródło popytu, łagodząc korekcyjne spadki w trwającej obecnie hossie.Jedyna, uczciwa forma pieniądza

Rosnące zainteresowanie złotem obserwuje się również na Bliskim Wschodzie. Wrogość dużej części świata arabskiego do USA przekłada się na niechęć do utrzymywania wysokich zysków ze sprzedaży ropy w amerykańskiej walucie. Alternatywę stanowi euro i złoto, które zawsze w tej części świata było uważane za jedyną, uczciwą formę pieniądza. Inwestycje w złoto przeżywają tam obecnie boom, a największa w regionie giełda w Dubaju planuje w tym roku zwielokrotnienie obrotu.

Po stronie podaży, obok producentów, istotne źródło podaży złota (500 ton rocznie czyli ok.8 proc. popytu) stanowią banki centralne. W ostatnich kilkunastu latach zgodnie współpracowały w celu stabilizowania cen złota na niskim poziomie, jako że warunkowało to zaufanie do emitowanych przez nie walut papierowych. Wart odnotowania jest fakt, że w tym monolicie pojawił się w ostatnich latach wyłom - banki centralne Argentyny, Rosji, RPA, a ostatnio Białoruś - zaczęły kupować złoto.

W USA cena złota poniżej rekordów

Czy złoto jest drogie? Jeśli spojrzymy na ceny większości dóbr w USA, to wzrosły one od 1980 r. trzy-cztery razy. Jednak cena złota pozostaje zdecydowanie poniżej rekordowych poziomów. Wartość złota wydobytego przez ostatnie 5000 lat jest tylko 2 razy wyższa od rocznego przyrostu ilości pieniądza w USA i stanowi zaledwie 2 proc. wartości światowego rynku kapitałowego. To są oczywiście porównania przykładowe, ilustrują jednak jaskrawo skalę niedowartościowania złota.

Srebro sprzedawane za bezcen

A co ze srebrem? Podobnie jak złoto, przez długie stulecia było ono pieniądzem, często preferowanym względem złota w codziennym użyciu ze względu na możliwość dokonywania mniejszych transakcji. Zgodnie z amerykańską konstytucją, pozostaje ono, o czym niewielu wie, jedynym legalnym pieniądzem w USA. Pieniądz papierowy jest - w myśl konstytucji - jedynie dokumentem uprawniającym do otrzymania określonej ilości srebra. Zobowiązanie to, mimo że formalnie jest w mocy, nie jest oczywiście przez rząd USA wypełniane.

Jeśli złoto jest niedowartościowane, to o srebrze można stwierdzić, że jest sprzedawane za bezcen. Dość powiedzieć, że przy cenie 55-razy niższej srebra w formie inwestycyjnej (sztabki, monety), a więc takiej która szybko może trafić na rynek w odpowiedzi na wyższe ceny jest 5-7 razy mniej niż złota. Dlaczego? Prawie całe złoto (ok.95 proc.) wydobyte z ziemi od początku naszej cywilizacji pozostaje w obiegu, podczas gdy srebro prawie w całości (ok. 99 proc.) zostało zużyte. Szacuje się, że wraz z biżuterią srebra, jest ok. 20 mld uncji, a więc około 6 razy więcej niż złota w jakiejkolwiek postaci. Obecna relacja cen nie oddaje ani historycznych średnich (ok. 10-15 uncji srebra za uncję złota), ani geologicznej częstości występowania obu kruszców (ok. 15 razy więcej srebra). Ze względu na niską cenę, która sprawia, że tylko nieliczne kopalnie srebra wychodzą na plus, relacja produkcji srebra do złota jest jeszcze niższa i wynosi ok.7.

Od początku hossy cena srebra nadrobiła nieco straconego dystansu do złota. Od dna bessy wzrosła 176 proc., podczas gdy złoto 115 proc. Jeśli jednak przyjmiemy założenie, że zgodnie ze wszystkimi historycznymi precedensami i w tej hossie relacja ceny złota do ceny srebra będzie spadać i konserwatywnie przyjmiemy, że jej docelowa wartość wyniesie 16, to oznacza, że do końca obecnej hossy srebro powinno wzrosnąć 3,5 razy więcej od złota.

Zyski są wysokie

Od początku obecnego stulecia mamy do czynienia z hossą na rynku metali szlachetnych, w szczególności złota i srebra. Zyski, jakie można było osiągnąć inwestując w nie w ciągu ostatnich 5 lat, przewyższają stopy zwrotu w akcje i obligacje na większości głównych rynków świata, a mimo to złoto i srebro pozostają poza obszarem zainteresowania Wall Street. Niszowość tego rynku powinna być uznana za jego atut, niewielkie zaangażowanie kapitału spekulacyjnego ogranicza bowiem potencjał spadkowy dla nowych długich pozycji. Za wzrostem przemawiają natomiast zarówno argumenty o charakterze monetarnym, jak i nasilająca się, w szczególności na rynku srebra - nierównowaga między popytem i podażą.

Investors TFI

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku