Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełdy (SEC) zainteresowała się wyciekami z ponad 10 domów maklerskich do funduszy hedgingowych w sprawie większych transakcji na amerykańskich parkietach.
Tuzy z Wall Street pod lupą
Nieformalne na razie śledztwo to wynik skarg ze strony funduszy inwestycyjnych i innych uczestników gry giełdowej, narzekających na przywileje, jakimi cieszą się na Wall Street fundusze hedgingowe. Te ostatnie płacą wyższe prowizje od zwykłych funduszy i zwykle prowadzą więcej operacji giełdowych, więc mogą być milej widzianym klientem w domach maklerskich. Stwarza to pole do ewentualnych nadużyć - twierdzą menedżerowie tradycyjnych funduszy inwestycyjnych.
Tym razem SEC zainteresowała się przede wszystkim obiegiem informacji wewnątrz wielkich domów maklerskich i banków inwestycyjnych oraz możliwością ukrywania przepływu informacji między tymi firmami a ich klientami. Na liście znalazły się takie firmy, jak Merrill Lynch, Morgan Stanley, UBS oraz Deutsche Bank.
Sam schemat oszustwa inwestycyjnego jest znany od lat jako front-running. Informacje o dużych zleceniach dają możliwość przewidzenia ruchów giełdowych i osiągania dodatkowych zysków. Oszustwo nie jest łatwe do wykrycia, ponieważ często informacje przepływają jedynie między działami tej samej firmy. SEC podejrzewa, że fundusze hedgingowe mogły realizować zlecenia w innych bankach niż te, z których otrzymały przecieki, co sprawia, że proceder front-runningu jest jeszcze trudniejszy do wykrycia.