Mimowolną konsekwencją wzmożonego popytu na amerykańską kukurydzę używaną jako surowiec do produkcji alternatywnego paliwa do samochodów może być zakłócenie łańcucha żywieniowego na świecie.
Farmerzy ze środkowego zachodu USA już teraz dostają za kukurydzę cenę najwyższą od 10 lat. 17 stycznia za buszel tego zboża płacono tam 4,20 USD, prawie dwa razy więcej niż we wrześniu ub.r.
Ale droższa kukurydza to również wyższe koszty dla hodowców trzody chlewnej i kur. Wielu potentatów branży spożywczej od Tyson Foods Inc. po Coca-Colę już ostrzega przed koniecznością podniesienia cen swoich wyrobów. Departament Rolnictwa szacuje, że przy obecnych cenach kukurydzy amerykańska wieprzowina i kurczaki mogą podrożeć o 6 proc. Dla miejscowych konsumentów nie będzie to stanowiło problemu, ale mieszkańcom krajów rozwijających się może przysporzyć kłopotów. Prezydent Meksyku Felipe Calderon już nalega na producentów tortilli, by kontrolowali ceny.
Tymczasem General Motors i inni producenci samochodów przekonują, że pojazdy napędzane alternatywnym paliwem zmniejszają uzależnienie kraju od importowanej ropy naftowej i tym samym służą także interesom hodowców. Prezydent George W. Bush w ostatnim raporcie o stanie państwa zapowiedział prawie pięciokrotne zużycie w najbliższej dekadzie odnawialnych paliw, głównie etanolu. W USA najtańszym surowcem do jego produkcji jest kukurydza.
USA są największym na świecie producentem i eksporterem kukurydzy. Dostarczają na światowy rynek prawie 40 proc. tego zboża. W ub.r. 20 proc. zebranej w USA kukurydzy zostało przerobione na etanol. Za dwa lata może to być nawet 50 proc. zbiorów, bo liczba wytwórni etanolu zwiększy się wtedy w USA z obecnych 113 do 190. Departament rolnictwa szacuje, że w tym roku światowe zapasy kukurydzy będą najmniejsze od 1978 r. To wymusi wzrost cen. Świat stoi w obliczu konfliktu interesów 800 mln zmotoryzowanych i 2 mld najbiedniejszych ludzi, którzy połowę dochodów wydają na żywność.