Ta głupia Komisja...

Nie można zadowolić się tym, że w warunkach dobrej koniunktury deficyt czasowo spada. Należy zająć się poważnymi reformami. Trzeba dokonać przeglądu wydatków publicznych

Publikacja: 20.02.2007 09:04

Człowiek zupełnie już nie rozumie, czego może czepiać się ta Komisja Europejska. Nasz rząd przygotował nowy budżet na rok 2007. Lepszy niż w roku 2006? Bez wątpienia, przecież deficyt - wyrażony w procencie PKB - ma się nieco obniżyć. Poza tym nasz rząd zaproponował - mimo że wcale nie pali się do przyjmowania euro - że za dwa lata wypełnimy kryteria konwergencji, czyli że obniżymy deficyt budżetowy poniżej 3 proc. PKB. Wiele krajów Unii, zarówno nowych członków, którzy jeszcze euro nie wprowadzili, jak i nawet starych, którzy już się nim od kilku lat posługują, mają deficyt jeszcze większy od polskiego. O długu już nawet nie wspominając. A jednak to naszą profesor Gilowską Komisja wzywa na dywanik i każe się tłumaczyć z nadmiernego deficytu. I kręci nosem, jakby coś się mogło nie podobać.

Otóż może się nie podobać - i to całkiem sporo. Zadaniem Komisji jest pilnowanie, aby kraje w trwały sposób wypełniały zobowiązania, które przyjęły na siebie w trosce o siłę europejskiej waluty. Głównym zadaniem dla rządu jest dbałość o stan finansów publicznych - i to aż z dwóch powodów. Po pierwsze, jest bowiem jasne, że jeśli deficyt budżetowy będzie zbyt duży, w ślad za tym będzie wzrastać dług publiczny krajów Unii Europejskiej. Nadmiernie zadłużona Unia prędzej czy później stanie się bankrutem. A pieniądz, który jest emitowany przez bankruta, z pewnością nie będzie wzbudzał zaufania. Drugi powód, dla którego nie należy mieć zbyt wysokich deficytów, wynika z europejskiej solidarności. Kraje Unii zobowiązały się do redukcji deficytów poniżej 3 proc. PKB (tylko Dania i Wielka Brytania nie są formalnie zobowiązane do przestrzegania tej reguły - ale robią to z własnej i nieprzymuszonej woli) między innymi po to, aby kapitał dostępny na unijnym rynku był tani i mógł być wykorzystywany do finansowania inwestycji modernizujących europejską gospodarkę. Jeśli jednak którykolwiek kraj w Unii ma nadmierny deficyt, stopy procentowe, które musi płacić na rynku, aby sfinansować swoją budżetową dziurę, rosną. A to oznacza wyższe koszty dla wszystkich - i dla pozostałych rządów, i dla europejskich przedsiębiorstw.

No dobrze, ale dlaczego czepiać się akurat Polski? Przecież rząd mówi, że już za dwa lata obniży deficyt do magicznych 3 proc. - a patrząc na wyniki osiągane w tym zakresie w ciągu ostatnich trzech lat, zapewne można mu wierzyć.

Tak, tyle że te wyniki nie są osiągane w normalnej sytuacji gospodarczej, która będzie trwać latami, ale w warunkach szczególnie korzystnych - mówi Komisja. Po okresie recesji polska gospodarka ciągle przyspiesza tempo rozwoju, a więc wpływy podatkowe silnie rosną i deficyt spada. Jest to jednak w głównej mierze efekt dobrej koniunktury gospodarczej. A z koniunkturą jest już tak, że raz jest dobra, a raz nie. Dzisiaj mamy gospodarkę szybko rozwijającą się - za trzy lub cztery lata będziemy mieli do czynienia ze spowolnieniem wzrostu i nieuchronnym wystąpieniem efektu odwrotnego - spadku wpływów podatkowych i wzrostu deficytu. Jeśli więc Polska w okresie najlepszej koniunktury zadowoli się nieomal automatycznym zmniejszeniem się deficytu do 3 proc. PKB, na przykład w latach 2009-2010, to niewykluczone, że już w roku 2011 deficyt zacznie ponownie się zwiększać, przekraczając magiczną granicę.

Co zrobić? Ano nie zadowalać się tym, że w warunkach dobrej koniunktury deficyt czasowo spada, ale zająć się poważnymi reformami. Dokonać przeglądu wydatków publicznych - zwła-szcza transferów socjalnych, na które idzie połowa pieniędzy wydawanych przez państwo polskie - i zmniejszyć wydatki niepotrzebne, a przynajmniej znacznie przyhamować ich dynamikę. Zmniejszyć dotacje do firm (należymy do najbardziej rozrzutnych krajów Unii), ograniczyć marnotrawstwo w agencjach i funduszach, postawić na nogi finansowanie służby zdrowia. Bo jeśli tego nie zrobimy, deficyt obniży się jedynie czasowo - a ma się obniżyć poniżej 3 proc. PKB w sposób trwały.I o tym właśnie chce rozmawiać Komisja.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy