Nasza propozycja opiera się na założeniach, o których mówiło się na początku reformy emerytalnej. Dziś Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej twierdzi, że nie został przygotowany grunt na dokończenie reformy. Nie jest to prawdą. W 1999 roku dość klarownie zakładano, że inwestowaniem środków, podobnie jak wypłacaniem emerytur, mają się zająć instytucje prywatne. Podmiotów ma być wiele, rynek - konkurencyjny.
U podstaw reformy emerytalnej legła fundamentalna zasada - dywersyfikacji systemu. Część składki, którą płacimy na nasze emerytury, trafia do ZUS. Dzięki temu nabywamy uprawnienia do emerytury. Druga część - kapitałowa - to żywe pieniądze. Ich powrót do ZUS, czego chce resort pracy, jest złamaniem zasady dywersyfikacji systemu. Przecież wypłata emerytur wiąże się z ryzykiem aktuarialnym, demograficznym. Chodzi o to, żeby to ryzyko wzięły na siebie instytucje prywatne, a nie państwo.
Resort pracy argumentuje, że ich rozwiązanie - zarządzanie pieniędzmi przez ZUS - będzie tańsze dla emerytów.
Żeby produkt był tani, samą operacją wypłacania mógłby zająć się ZUS, razem ze środkami z I filaru. Ale trzeba pamiętać o tym, że rozwiązania oparte na funduszach publicznych nigdzie na świecie się nie sprawdziły. Są mniej efektywnie zarządzane od prywatnych, uzyskują gorsze wyniki. Sporządziliśmy raport o różnych systemach, które działają dziś w innych państwach. Wysłaliśmy go do wszystkich zainteresowanych instytucji, żeby mogły podejmować decyzje w oparciu o taką wiedzę.Okazało się, że nigdzie na świecie nie istnieje konstrukcja, którą zaproponował resort pracy. Jeśli są fundusze publiczne, to mają one dwojaki charakter: funduszu rezerwy demograficznej (wówczas są to podmioty o dużo mniejszych aktywach niż polskie OFE) albo funduszy konkurujących z prywatnymi, ale na etapie gromadzenia składek, a nie wypłacania pieniędzy. Najczęściej realizują one także jakieś cele polityczne, np. finansują tanie budownictwo mieszkaniowe.
Jakie maksymalne opłaty mogłyby pobierać zakłady ubezpieczeń? 6-7 proc., o których mówi resort pracy to stawka zaczerpnięta ze starego projektu ustawy.
Skierowaliśmy takie pytanie do różnych instytucji. Odpowiedzi jeszcze nie otrzymaliśmy, ale przygotowujemy analizę kosztów. Zbieramy dane z rynków - polskiego i zagranicznych. Ubezpieczyciele w Polsce oferują produkt renty dożywotniej i wydaje się, że stawki pobierane przez nich są dużo niższe niż 7 proc. W koszty tych produktów wliczona jest także akwizycja. Jeśli odjąć od tego nakłady poniesione na marketing bezpośredni, to te koszty będą o połowę mniejsze niż z marketingiem.