Pierwsze oznaki słabości były widoczne jeszcze w poniedziałek, gdy rynek walutowy dał sygnał, że kapitał zagraniczny nie jest zainteresowany polskimi aktywami. Spadek cen akcji nie był jednak tego dnia aż tak znaczący, by wywołać choćby większe zaniepokojenie. Każdy miał świadomość, że kiedyś okres większych spadków nadejdzie. Sprawą otwartą było, kiedy to nastąpi. Mieliśmy już za sobą wiele takich wstępnych sygnałów, które później rozchodziły się po kościach.
Tym razem się nie rozeszło. Silny spadek w Chinach był wyraźnym znakiem, że kapitał światowy chce zredukować swoje pozycje na rynkach wschodzących. Spadki w Europie po 4 proc. były tego potwierdzeniem. W takich warunkach poniedziałkowa przecena względem wysokiego otwarcia była jedynie przedsmakiem tego, co wydarzyło się wczoraj.
Wczorajsza sesja z pewnością odciśnie swoje piętno na wydarzeniach, jakie będą miały miejsce w najbliższych dniach. To, czy również dotyczy to tygodni i miesięcy zależy od determinacji podaży. Nie jest wykluczone, że wczorajsza przecena rozpoczęła nowy etap w rynkowym cyklu. Patrząc na rynek tylko przez pryzmat analizy technicznej można stwierdzić, że doszło do poważnego naruszenia, a biorąc pod uwagę wielkość obrotu można pewnie i mówić o przełamaniu wsparcia na poziomie lokalnego dołka z 26 stycznia br. Poziom ten był już raz atakowany, ale mało skutecznie.
Tym razem podaż okazała się mocniejsza. Można więc stwierdzić, że z punktu widzenia analizy technicznej czynniki będące podstawą dla tezy o trwaniu hossy wygasły. Jednak o rozpoczęciu bessy bym jeszcze nie mówił. Jest za wcześnie, by jako pozycję
domyślną przyjmować pozycję krótką. Zejście pod poziom