Tak jak można było się spodziewać, paniczna wyprzedaż z wtorku radykalnie odmieni nastroje na giełdowych parkietach. Niczym niezmącony optymizm ustąpił miejsca dużemu strachowi. Podsyca go niepewność dotycząca rzeczywistych przyczyn pojawienia się tak zdecydowanej podaży. Czy mamy do czynienia z typową realizacją zysków po wielu miesiącach zwyżki? Czy pogorszenie atmosfery wynika z faktu, że inwestorzy w poprzednich tygodniach ignorowali sygnały ostrzegawcze i dopiero teraz, po ostrzeżeniach Greenspana, zaczęli dostrzegać zagrożenia. Czy wyprzedaż wynika z przewartościowania rynków? A może jedynie inwestorzy wystraszyli się paniki w Chinach? Prawdopodobnie zadziałały wszystkie te elementy i dlatego reakcja była tak silna na giełdach. Co to oznacza na przyszłość? Chyba nic dobrego. Większość inwestorów ma świadomość, że pewien etap hossy znów się zakończył i potrzeba będzie czasu, żeby klimat wokół akcji się poprawił. W Stanach Zjednoczonych są coraz mocniejsze podstawy do spekulowania o wpływie wciąż pogarszającej się sytuacji na rynku nieruchomości na całą gospodarkę. Rozpoczęło się to, czego trzeba było się najbardziej obawiać - zaczęły spadać ceny domów. Na razie na rynku wtórnym, ale to on ze względu na swoją wielkość, a nie rynek pierwotny, ma kluczowe znaczenie. To może wpłynąć na decyzje amerykańskich konsumentów. Zdecydowane przełamanie we wtorek przez S&P 500 wsparć w strefie 1410-1420 pkt nie daje nadziei na szybką poprawę koniunktury. Takie zachowanie otworzyło drogę do osiągnięcia przynajmniej 1343 pkt. To poziom wynikający z wielkości korekt w ostatnich 3 latach. Wynosiły po 8 proc. čle wyglądają też perspektywy największych rynków wschodzących. O krok od przełamania bardzo ważnego wsparcia w postaci dołka z pierwszej połowy stycznia (wypadł dokładnie na wysokości szczytu z maja 2006 r.) była brazylijska Bovespa. To jeden z rynków, na zyski z którego inwestorzy najbardziej wierzyli w tym roku. Przełamanie tego wsparcia (52 tys. pkt) będzie tożsame z sygnałem zmiany trendu na malejący. Przy negatywnej dywergencji na tygodniowym MACD miałoby to bardzo złą wymowę.