W poniedziałek złoty zaczął odczuwać skutki trwającego pogorszenia nastrojów na światowych rynkach. W poprzednich dniach znosił tę sytuację bardzo dzielnie. Wpływ na jego deprecjację miały lepsze notowania dolara. To dodatkowo wywierało presję na waluty z rynków wschodzących. Można się obawiać, że poniedziałkowa sesja zapowiada utratę odporności złotego na globalną atmosferę. Wciąż najbardziej czytelny jest wykres ceny koszyka walut, złożonego po połowie z euro i dolara, w złotych. Notowania nie spadły poniżej 3,4 zł, co grozi kontynuację wyprzedaży naszej waluty, jaka zaczęła się w połowie grudnia. Sprzyjać powinna temu pamięć o wydarzeniach z wiosny z dwóch poprzednich lat, kiedy dochodziło do wyraźnej deprecjacji złotego. Dwa lata temu na walutach można było w trzy miesiące zarobić nawet 10 proc., rok temu przeszło 5 proc. Przez ostatnie trzy miesiące koszyk walut podrożał o 3,5 proc., więc widać, że ma jeszcze sporo miejsca na zwyżkę. To, czy dojdzie do głębszego spadku naszej waluty, będzie zależało od tego, czy cena koszyka przełamie barierę 3,49 zł. Jeśli tak, to kolejnym celem będzie 3,55 zł.