Gorszy pieniądz wypiera pieniądz lepszy - to prawo sformułował Kopernik już niemal 500 lat temu. Dotyczyło bicia monet o coraz mniejszej zawartości szlachetnego kruszcu. Posiadacze krążków o różnych udziałach cennego metalu zachowywali w swoim skarbcu te o większej zawartości, a puszczali w obieg pozostałe. Mechanizm dosyć oczywisty i logicznie wytłumaczalny. Zaskakujące, jak podobne wnioski można wysnuć na podstawie cykli koniunkturalnych w gospodarce i odpowiadających im wahań koniunktury giełdowej.
Powszechnie (wśród doświadczonych inwestorów) znana jest prawda, że początkiem hossy na rynku akcji jest skupienie walorów w tzw. mocnych rękach. Kumulowane są akcje masowo sprzedawane przez drobnych inwestorów lub graczy giełdowych zniechęconych przedłużającą się bessą. Gdy podaż słabnie, a popyt nie ustaje, mamy do czynienia z pierwszą falą hossy. Oddzieliłbym tu pierwszą "próbną" falę, gdy jeszcze wiele walorów znajduje się w "słabych rękach" - taką jak na warszawskim parkiecie w 2002 r. od "prawdziwej" pierwszej fali z 2003 r. Ta "próbna" fala jest bowiem jeszcze okresem dominacji krótkoterminowych spekulantów, próbujących zarobić 10-15 proc. w 2-3 miesiące na korektach wzrostowych w bessie. Ta "prawdziwa" fala jest dziełem inwestorów nastawionych na zysk rzędu 150-200 proc. w okresie 3-4 lat nadchodzącej hossy.
Ta właśnie pierwsza fala hossy charakteryzuje się fantastycznymi parametrami zysku w stosunku do ryzyka. Dla najprostszego ujęcia ryzyka odczuwalnego przez inwestora posłużę się przykładem wielkości jednodniowej straty indeksu WIG. Pierwsza fala hossy od maja 2003 r. do sierpnia 2003 r., przynosząca 50 proc. wzrostu indeksu w ciągu zaledwie czterech miesięcy, była obarczona minimalnym ryzykiem spadku cen - przy podanej powyżej definicji ryzyka. W okresie tych czterech miesięcy nie było ani jednej sesji ze spadkiem dziennym WIG powyżej 2 proc., jedna sesja ze spadkiem powyżej 1,5 proc. i w sumie pięć sesji ze spadkiem powyżej 1 proc.
Dla porównania: fala hossy z roku 2006 od lipca do listopada (po korekcie majowo-czerwcowej) przyniosła zysk dużo wyższym kosztem. Kosztem tym było ponoszone ryzyko. W pięć miesięcy indeks zanotował trzy sesje ze spadkiem powyżej 3 proc., siedem sesji ze spadkiem powyżej 2 proc. i aż 18 sesji ze spadkiem większym niż 1 proc. Natomiast zyski o połowę mniejsze od tych z pierwszej fali z 2003 r.!
A przecież to ta fala hossy z 2006 roku skłoniła klientów funduszy inwestycyjnych do wpłacenia do funduszy ponad 3 mld zł w styczniu bieżącego roku. W 2003 roku dopiero kiełkowało zwiększone zainteresowanie funduszami, a najbardziej popularne były fundusze obligacji.